niedziela, 19 stycznia 2025

Od Daisuke CD Haru

 Więc... było aż tak źle? Czemu mi więc o tym nic nie mówił? Przecież bym go zaraz obronił, konfrontując się z ludźmi, którzy mieli z nim problem. Nie mogłem pozwolić przecież, by ktokolwiek go obrażał. Był moim mężem, moją rodziną, więc to oczywiste, że będę go bronił w każdej chwili przed każdym, nawet jakby to miało zaszkodzić moim interesom. Już w głowie miałem pewien plan, który zapewne mi zamknie kilka dróg, ale czy aż tyle pieniędzy było mi potrzebne? Przychody z winiarni były bardzo dobre, zwłaszcza po podpisaniu kilku kontraktów z dystrybutorami, w kopalniach też wszystko było w porządku, więc myślę, że mogę sobie pozwolić na utarcie nosa kilku osobom. Bardzo od tego nie zbiednieję. Majątek, który mam, powinien zapewnić dobrobyt i mojemu mężowi, i moim dzieciom. 
- Czemu mi nie powiedziałeś, że ktoś cię kłopocze? - zapytałem, przyglądając mu się z uwagą. 
- Nie chciałem sprawiać ci przykrości, bo wiem, że takie wydarzenia są dla ciebie ważne. Zresztą, co by to zmieniło? - odpowiedział, dając mi do myślenia. Co by to zmieniło? Ja mu pokażę, co by to zmieniło. Udowodnię mu, że w tym wszystkim dbam także o niego.
- Co takiego o tobie mówią? I uprzedzając twoje pytanie, tak, to ważne – dopytywałem, obserwując go uważnie. 
- Że cię uwiodłem dla swoich korzyści, że jestem zwykłym wieśniakiem, i głupkiem, i niepotrzebnie tutaj jestem, że tylko sprawiam problem... a to i tak dosyć łagodne określenia – powiedział mi, na co pokiwałem głową. Więc tak to wygląda.
- Rozumiem. A zaprosisz mnie w końcu do tańca, czy może mam sobie szukać innego, chętnego tancerza? - zapytałem, chcąc go zmusić do tej ostatniej rzeczy, nim wrócimy do rezydencji.
- Zaproszę, zaproszę, bo mi nie odpuścisz, co? - zapytał, wyciągając rękę w moją stronę.
- Oczywiście, że bym odpuścił, i znalazł sobie innego chętnego. Takich było mnóstwo, trochę dzisiaj tańców musiałem odmówić – powiedziałem, nie ukrywając żalu. Dzisiejszy dzień był naprawdę beznadziejny; ani się Haru dzisiaj zbytnio nie podobałem, i też miał mnie gdzieś, jedynie obserwując mnie z daleka. Czy ja w ogóle go dzisiaj obchodziłem? Bo miałem wrażenie, że nie.
- Jak chciałeś zatańczyć, to mogłeś mi powiedzieć – odpowiedział, prowadząc mnie z powrotem do środka.
- Dominujesz w łóżku, więc to ty powinieneś mnie zapraszać do tańca. I ogólnie przy większości rzeczy powinieneś przejmować inicjatywę. Wszystko byś chciał na gotowe, zamiast trochę pomyśleć, domyślić się, zastanowić się... wszystko na gotowe, bo tak najwygodniej – trochę go skrytykowałem, oddając mu płaszcz. Chociaż, było tu tak zimno, że ja tam bym w tym płaszczu tańczył. Nigdy więcej tak nie wyjdę.
Tym razem Haru się trochę bardziej postarał, przy wszystkich zapraszając mnie do tańca, kłaniając się przede mną i wyciągając rękę, zachowując więcej klasy większość ludzi tutaj. Większość, bo nie wszyscy, jestem pewien, że są tu ludzie, którzy tak o moim mężu nie myślą. A taniec, oczywiście, był fantastyczny. Szkoda, że to był to ostatni taniec, zanim zostanę uziemiony w domu na długie miesiące jako kobieta. Na koniec przyciągnąłem do siebie twarz męża i złączyłem nasze usta namiętnym pocałunku, nie przejmując się publicznością. 
- I jak tam komentarze na nasz temat? - spytałem, poprawiając jego włosy po tym wszystkim. 
- Tylko odrobinkę gorsze – wyznał, na co prychnąłem cicho. 
- Wyjdziesz ze swojej strefy komfortu i pobędziesz przy mnie jeszcze przez chwilę? - poprosiłem, mając w głowie bardzo prosty plan. 
- Jeśli tylko to sprawi ci przyjemność – udzielił odpowiedzi, która mi się nie do końca podobała, no ale tym razem musi to przeboleć. 
- Zaraz wracamy – obiecałem, chwytając za kieliszek, łyżeczkę, i po tym wszedłem na piedestał. By zwrócić na siebie uwagę, zastukałem łyżeczką o szkło, wywołując ten charakterystyczny dźwięk, który zwrócił uwagę najbliżej stojących osób, które to natychmiast umilkły. A jak one umilkły, no to później ta fala stopniowo przechodziła, dopóki nie nastąpiła prawie całkowita cisza. Prawie, bo jednak ktoś tam do siebie coś szeptał. - Dziękuję za uwagę. Wszyscy, którzy mnie znają, na pewno wiedzą, że nie zdecydowałbym się na taki krok bez powodu. Boli mnie jednak to, że ci sami ludzie nie znają mojego męża, wspaniałego człowieka, i zamiast go oczywiście poznać, wolą oczerniać go za naszymi plecami. Twierdzą, że mnie omotał, by tylko czerpać ze mnie korzyści, czym także obrażając mnie sugerując, że złapałbym się na tak tanią sztuczkę, jeżeli takowa oczywiście miałaby miejsce. Osoby, które rozpowiadają takie rzeczy ewidentnie nie uwzględniły w równaniu miłości. Nic dziwnego, skąd mają to znać, skoro patrzą tylko na dobro materialne i łączą się w małżeństwa z rozsądku, zamiast z uczucia. Nie o tym jednak chciałem teraz mówić, jasno przekazuję tym wszystkim, którzy śmią tak o nas mówić, jedną sprawę: jesteście obrzydliwi. I nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Jeżeli łączą nas jakieś interesy, proszę mi przesłać stosowne pismo, które zrywa wszelkie umowy, gdyż widząc takie zakłamane twarze wzbudzają we mnie nieprzyjemne odruchy. Dziękuję za uwagę, opuszczamy teraz ten przybytek, w imieniu swoim oraz męża dziękuję gospodarzowi za gościnę – tutaj skłoniłem się lekko w stronę odpowiedniej osoby. - ale na pewno zrozumie, dlaczego nie chcemy tutaj dłużej przebywać.
Powiedziawszy to, zszedłem z podestu, odłożyłem moje akcesoria i kiwając głową do Haru, skierowałem się do wyjścia. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz