Czy bycie człowiekiem było takie złe? Ciężko mi było stwierdzić. Nie pamiętałem tego życia. Patrząc na niektórych ludzi, nie stwierdziłbym, że mają źle. Wolna wola, są kowalami własnego losu, tak więc oni decydują, czy chcą być tymi dobrymi czy złymi, i ich życie po śmierci zamszu tylko i wyłącznie od nich. Miki, jako anioł, nie miał za bardzo wyjścia, jak tylko postępować zgodnie z wolą boską, bo inaczej jakiś staruch zabierze mu moce i skrzydła. Ja, pomimo że się staram postępować dobrze, nie zawsze mi to wychodzi. Często czuję gniew, często czuję chęć zrobienia komuś krzywdy, i staram się ten gniew wyładowywać na ludziach, którzy wybierają złe, obrzydliwe wręcz wybory w swym życiu.
– Czy ja wiem, czy takie złe? To krótkie życie, nie ma się za wiele czasu, więc trzeba żyć szybko, ale to twoje życie. Robisz co chcesz, a nie to, co ci każe jakiś dziadek z góry. Albo z dołu, w moim przypadku – odpowiedziałem po chwili zaskoczenia. Zapomniałem o tym, że jest aż taki inny.
– Może, ale te choroby, starzenie się, te wszystkie potrzeby, o które trzeba zadbać... To nie jest takie proste. A taki demon może iść w świat i się niczym nie przejmować – odparł, z czym nie do końca się zgadzałem.
– Też muszę... jeść. Ale anioły akurat takich problemów nie mają – tutaj zerknąłem na Mikleo. Gdyby tylko nie ta ślepa wiara w Boga, anioły byłyby istotami idealnymi.
– Wszyscy mają lepiej od ludzi – podsumował Merlin, przyglądając mi się z uwagą.
– Ludzkie życie naprawdę nie jest złe. Trochę za bardzo je demonizujesz – odparł Miki, uśmiechając się łagodnie.
– Moje życie nie jest złe, tu się zgodzę. Chociaż ta samotność teraz jest dobijająca – wyznał, a ja zacząłem łączyć wątki. Więc jego parter nie żyje. Z tego, co kojarzyłem, był on znacznie starszy od naszego syna. – Tak czy siak nie żałowałbym, gdybym był taki jak Misaki. Ma ona znacznie lepiej ode mnie – dodał troszkę z wyrzutem, który był kierowany do mnie.
– Gdybym mógł decydować, też wolałbym, byś odziedziczył więcej po mamie. Genetyka jednak stwierdziła inaczej – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Co mu miałem na to odpowiedzieć? Nic ja nie mogłem zrobić, nic Miki nie mógł zrobić. Tak to jest z tą genetyką.
– Może zamiast robić sobie dzieciaki byście zastanowili się, co możecie na nie sprowadzić – stwierdził sucho, wstając od stołu. To zdanie bardzo mi się nie spodobało, a to dlatego, że zasmuciło Mikleo, poczułem to wyraźnie. – Napijecie się może whisky? – zaproponował jak gdyby nigdy nic. On jest naprawdę skomplikowany. Już nie byłem pewien, czy on miał do nas wyrzuty, czy był po prostu wredny, czy co.
– Ja dziękuję – stwierdził Miki.
– A ja poproszę – odparłem czując, że na trzeźwo może być ciężko z nim konwersować. Co prawda, upić to ja się nie upiję, ale chociaż będę mógł czymś usta zająć, podczas kiedy Miki będzie nadrabiał zaległości z synem. Ja tam nadrobiłem już zaległości i mi to wystarczy. Miał chyba żal do mojego ludzkiego ja i ja to rozumiem. Pewnie też miałbym do siebie żal, no ale nie pamiętałem tego życia i niech już tak zostanie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz