piątek, 3 stycznia 2025

Od Daisuke CD Haru

 Cierpliwie czekając na męża gładziłem chrapy mojego konia, który był wielce zadowolony z mojej uwagi. I ja w sumie też byłem zadowolony, ciesząc się z tego, że chociaż jedna istota zawsze cieszy się, że mnie widzi, cieszy się z rzeczy, które dla niej kupuję i nie ma do mnie żadnych pretensji. 
– Jeszcze trochę i ruszamy – powiedziałem cicho do niego, drapiąc go za uchem. Ignis zarżał cicho zadowolony tylko po to, by zaraz prychnąć cicho, niezadowolony. – Już? – dopytałem, nawet się nie odwracając. Wiedziałem, że nastrój mojego wierzchowca uległ takiej gwałtownej zmianie z powodu Haru. Przynajmniej go nie kopie i nie gryzie, chociaż coś mi się wydaje, że gdyby nie ja, pomiędzy tą dwójką mogłoby dojść do czegoś mało przyjemnego. 
– Już, już – odpowiedział Haru, zbliżając się do mnie. – Wiesz, że cię kocham? – dodał, nachylając się do mnie, by mnie pocałować, na co nie pozwolił mój ogier, nerwowo się szarpiąc. 
– A jednak snujesz spekulacje odnośnie mojego spotkania z kowalem, które było czysto biznesowe – mruknąłem, wsiadając na konia i z łatwością nad nim panując. Chociaż, dalej czułem jego nerwowość, która wynikała z mojej postawy. 
– Cóż, ty także wielokrotnie okazywałeś nadmierną zazdrość wobec mnie – powiedział na swoją obronę, czyniąc to samo, co ja. 
– I teraz się staram nad tym panować. Osobiście uważam, że dobrze mi idzie, powinieneś mi dawać przykład swoim zachowaniem, jako ten bardziej doświadczony w trudnych emocjach – odpowiedziałem, ruszając przed siebie. Jak dobrze, że nic już nie musieliśmy mieć ze sobą, wszystkie pakunki, ubranie, jedzenie dla nas, jak i dla jego wuja, pasza dla wierzchowców, to wszystko zostało wysłane rano. Dlatego też chciałem wszystko dokończyć wczoraj wieczorem, by na dzisiaj mieć spokój. – Zwłaszcza, że ta zazdrość była całkowicie niepotrzebna w tamtej chwili. 
– A to ci kiedykolwiek jest potrzebne? – zapytał, na co kiwnąłem głową. 
– Oczywiście, że tak. Wtedy wiem, że ci na mnie zależy. Lubię, kiedy pokazujesz ludziom, że należę do ciebie. Takiej zazdrości jak najbardziej w życiu potrzebuję. A ten przytyk do kowala był całkowicie niepotrzebny. Nawet jeżeli ma bardzo przyjemne ciało, to tylko na twoje mogę patrzeć bez ustanku - wyjaśniłem spokojnie, pospieszając konia. Tak jak mówił, nie chcemy tam dotrzeć po zmroku. 
Przez resztę drogi raczej nie rozmawialiśmy ze sobą, bardziej się skupiając na własnych myślach. Zresztą, było tak zimno, że nie miałem nawet ochoty na rozmowy. Chciałem tylko znaleźć się w cieple. Jadę tam, bo Haru mnie tam chce, gdyby nie to, wieczór ten spędziłbym w domu, przy kominku i kotach, które ostatnio często zostawały same. Wkrótce będą miały wręcz dosyć mojego towarzystwa, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem. 
– Mój panie, w końcu – odezwałem się zadowolony, w końcu schodząc z konia i zaraz mocniej opatulając się płaszczem. Było mi zimno, i to bardzo zimno. A w tej kuźni było mi akurat bardzo ciepło... 
– Jeśli chcesz, możesz iść do rezydencji, ja się zajmę końmi – zaoferował po dżentelmeńsku Haru, na co pokręciłem głową. 
– Wybacz, ale obawiam się, że to skończyłoby się próbą odgryzienia ci palca. Lepiej idź porozmawiaj z wujem, by nie marudził na mój widok – odpowiedziałem, nie mając problemu z oporządzeniem koni. A to już na pewno jest milsze niż konfrontacja z jego jakże przemiłym wujem. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz