piątek, 17 stycznia 2025

Od Daisuke CD Haru

 Mój dobry humor, który się nawet utrzymywał od rana, w tej chwili pękł jak bańka mydlana. Chciałem tylko trochę komplementów adekwatnych do mojego aktualnego wyglądu, i co? Trochę wyobraźni, trochę miłych słów, a otrzymuję tylko "pięknie" i "dobrze". Pięknie i dobrze to ja mogę wyglądać na co dzień, a nie na jakimś wyjściu. Chciałem po prostu usłyszeć coś innego, niż te dwa słowa. Zaczesałem włosy do tyłu, upewniłem się, że będą one w takim ułożeniu przez cały czas, używając spinek, zabezpieczyłem usta przed wiatrem, nałożyłem perfumy na nadgarstki, za uszy, na kark, przez cały czas zerkając na Haru, który dokładnie szorował swoje ciało. Byłem już gotowy do wyjścia, dlatego jedyne, co zostało mi do zrobienia, to na niego poczekać. Jednak musiałem się upewnić, że jego strój będzie się prezentował na nim zniewalająco, że jego fryzura będzie dobrze wyglądać, i że ogółnie będzie się prezentować się wspaniale. 
- Chodź tu do mnie – poprosiłem, musząc trochę doszlifować jego wygląd. 
Haru posłusznie do mnie podszedł, a ja mogłem poprawić jego kołnierz, rękawy, upewniłem się, że kamizelka jest dobrze zasznurowana, ale też nie za mocno, bo doskonale wiedziałem, że on w takim rzeczach nie umie i nie lubi chodzić, pooprawiłem apaszkę i dopiero potem mogłem się zająć jego włosami. 
- Proszę, usiądź – dodałem, idąc po szczotkę i wsuwki. 
Haru nie robił żadnych problemów, za co byłem mu wdzięczny, bo mój humor i tak już jest słaby. Zdecydowałem się na przedziałek z boku, ujarzmiając te najgorsze kosmyki za pomocą spinek. A kiedy już był gotowy, spojrzałem na jego odbicie w lustrze. 
- Wyglądasz zniewalająco. Nikt tam nie powie, że pochodzisz z plebsu – odpowiedziałem, podając mu perfumy, które dla niego wybrałem. - Proszę, użyj ich, ja idę przygotować konie do podróży. Czekam na ciebie w stajni – odpowiedziałem, kierując się do wyjścia.
- Te perfumy... nuty się łączą z tymi twoimi – usłyszałem, nim opuściłem pomieszczenie.
- Oczywiście. Dopilnowałem, by wszystko się łączyło i nic się ze sobą nie gryzło. I trochę się przeliczyłem, bo przecież gryziemy się my – odpowiedziałem, opuszczając łazienkę.
Konie, oczywiście, nie robiły mi żadnych problemów. Szybko je oporządziłem i osiodłałem, kończąc akurat w chwili, w której to Haru do mnie przyszedł, wyglądając pięknie i pachnąc zniewalająco. Akurat z perfumami to się postarałem, osobno pachniemy bardzo dobrze, ale kiedy jesteśmy razem, te nuty tworzą wyjątkowy zapach. Jak tu można nie być z tego dumnym? Może powinienem zmienić profesję... dobranie w końcu odpowiednich nut do osób to nie jest taka prosta sprawa. Ale jeżeli chciałbym zająć się tym dobrze, i na poważnie, mnóstwo czasu bym na to musiał poświęcić, podchodząc do każdego mojego klienta indiwidualnie. Nie mam na takie rzeczy czasu, wolę go przeznaczać na coś i na kogoś innego. Mam wystarczająco dużo rzeczy do zrobienia bez dodatkowego biznesu.
- Jedziemy? - zapytałem, uspokajając mojego wierzchowca, który oczywiście musiał wyrazić swoje niezadowolenie na przybycie mojego męża. To już się chyba nigdy nie zmieni.
- Tak, jedziemy. A dlugo będziemy w trasie? - zapytał, podchodząc do Rain.
- Około godziny. A to, ile tam będziemy, będzie zależeć głównie od ciebie. Planowałem, by zbierać się około dziesiątej, jedenastej wieczorem, ale wszystko zależeć będzie od tego, jak tam się będziesz czuć – wyjaśniłem, sprawnie wsiadając na swojego wierzchowca. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz