Od razu pokręciłem głową na jego słowa, nie mogąc się na to zgodzić. Gorąca woda byłaby dla niego zbyt niebezpieczna, jeszcze by go poparzyła, albo by go osłabiła, a letnia jest taka... w porządku. Dla mnie trochę mniej, wolę wyższe temperatury, ale ciepła, albo gorąca woda nie dla mojego męża. Chłodnej z kolei ja nie zdzierżę, więc ta letnia taka najbardziej kompatybilna z nami.
- Będzie letnia, by dla ciebie było dobrze, i dla mnie – stwierdziłem, nachylając się nad nim i go zaraz po tym pocałowałem w czoło. - A ty przygotuj sobie i mi ubranie jakieś, dobrze? Wypadałoby się także przebrać, a tobie już na pewno – dodałem, patrząc na niego znacząco. Przez to, że on taki słodziutki, mnóstwo krwi z niego wypiłem, a nie powinienem. Trochę się zapomniałem, dobrze, że Miki mnie powstrzymuje, bo inaczej chyba nic bym w nim nie zostawił.
- Już się za to zabieram – obiecał i podniósł się z łóżka, i gdyby nie było mnie obok, najpewniej by upadł. Od razu zauważyłem, jak mój mąż się chwieje, co mogło być spowodowane małą ilością jego krwi w organizmie. Możliwe, że dałem mu za duże zadanie, jak na jego aktualny stan.
- Albo wiesz co? Lepiej poczekaj. Lub cię wezmę do łazienki, tam poczekasz, dopóki ci nie przygotuję kąpieli – zdecydowałem, biorąc go na ręce bez żadnego problemu. Większy problem miałbym z Banshee. Właśnie, jak chodzi o nią, będę musiał zobaczyć, jak się czuje, i dołożyć drewna do kominka, by było tu cały czas ciepło, właśnie dla niej. Byleby też nie było za ciepło, bo na tym ucierpi Miki, chociaż on ma o tej porze roku znacznie łatwiej, bo jak mu będzie za gorąco, to będzie mógł otworzyć okno, albo po prostu wyjdzie na zewnątrz, na podwórko, daleko nie ma, a i ja mógłbym mu towarzyszyć, albo obserwować zza okna.
- Dałbym radę tam dotrzeć sam – burknął cichutko, na co tylko się uśmiechnąłem lekko.
- Ależ oczywiście, właśnie widziałem, jak sobie świetnie dajesz radę. Siedź i czekaj, zaraz wszystko tu dla ciebie zrobię, a później zajmę się wysprzątaniem pokoju – mówiłem na głos, wszystko sobie musząc ułożyć. A jak mówiłem na głos, to jakoś mi się tak tam lepiej w głowie układało. Czasem po prostu musiałem tak głośno mówić, by mi lepiej tam wszystko grało. Cóż mogę poradzić, nie potrafię być cicho, a że w pracy cicho musiałem być, to teraz to nadrabiać musiałem.
- A wykąpiemy się razem? - zapytał z nadzieją, a ja wyczuwałem jego spojrzenie na swojej osobie, podczas kiedy przygotowywałem wodę do kąpieli.
- Cóż, wykąpać się muszę, owszem, ale nie będę długo siedział. Muszę przecież ci przygotować ubranie, sobie przygotować ubranie, zrobić pranie, zobaczyć, co u Banshee, napalić w kominku, upewnić się, że psiaki mają co jeść... jak widzisz, trochę tego jest – odparłem, dodając do wody jego ulubione olejki. - Ale, jak to wszystko zrobię, to wtedy znów będę tylko i wyłącznie twój – dodałem, uśmiechając się do niego przepraszająco.
- I co ja mam przez ten czas robić? - zapytał, trochę smutno.
- No jak to co? Odpocząć. Wstałeś i już ci się w głowie zakręciło. Odpocznij, a potem zobaczymy, co dalej. Może pójdziemy na spacer? Psotka chyba by się ucieszyła – zaproponowałem, chcąc, aby ten dzień bardziej był poświęcony na regenerację niż na działaniu.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz