Trochę mnie tym rozbawił, czy ja wyglądałem słodziutko? Raczej powiedziałbym, że wyglądałem po prostu normalnie, nie miałem na sobie nic specjalnego poza sweterkiem i spodniami co w tym było słodkiego? Tego nie byłem w stanie stwierdzić, natomiast jeśli jego zdaniem wyglądałem słodko, to tak było i nie miałem zamiaru z tym dyskutować.
– Wygląda na to, że niewiele muszę zrobić, abyś miał na mnie chrapkę – Rozbawiony położyłem dłonie na jego ramionach, uśmiechając się ciepło.
– Szczerze powiedziawszy, nic nie musisz robić, abym miał ochotę cię wziąć tu i teraz – Wymruczał, wgryzając się w mój obojczyk, kosztując tak dobrze znaną mu krew.
– Nawet mimo tylu lat razem i faktu, iż znasz moje ciało wręcz na pamięć? – Dopytałem, kładąc dłoń na jego głowie, głaszcząc delikatnie jego miękkie włosy.
– Nawet mimo to, mam wrażenie, że za każdym razem, kiedy widzę twoje ciało, jest ono coraz to piękniejsze, kręcisz mnie, a ja nie wyobrażam sobie życia bez tego cuda, na które patrzę i które tak pięknie reaguje na mój dotyk – Stwierdził, gdy tylko jego usta oderwały się od mojej skóry.
Rozbawiony spojrzałem na niego kciukiem, wycierając resztki krwi, która znajdowała się na jego ustach.
– Nie musisz aż tak mi się podlizywać – Rozbawiony stanąłem na palcach, złożyłam na jego nosie delikatny pocałunek i ruszyłem w stronę wyjścia z domu, chwytając jego dłoń. – Chodźmy, im szybciej ruszymy, tym lepiej – Dodałam, opuszczając dom bez dodatkowego ubrania, które i tak nie było mi potrzebna, sam sweterek i spodnie wystarczyły mi, abym mógł pójść nad jezioro.
A tam od razu dostrzegłem zamarznięte jezioro, nie przejmowałem się tym oczywiście od razu, wchodząc na lód, który powoli zaczął się pode mną łamać.
Nieprzejęty kierowałem się przed siebie, znajdując odpowiednie miejsce, aby móc zanurzyć się w lodowatej wodzie, której w tej chwili tak bardzo potrzebowałem.
Relaksując się na samym dnie, lecząc wszystkie ślady po spotkaniu z mężem.
Mając już dość marnowanie czasu w zimnej, a wręczy w lodowatej wodzie, opuściłem ją, wracając do mojego cudownego męża, który czekał na mnie, wyglądając na zmarzniętego.
A prosiłem, żeby został w domu, nie rozumiem, po co jest taki uparty, przecież mógłbym być to całkiem sam i nic by mi się nie stało, a jednak, mimo to uparł się i teraz marznie.
– Już? Nie chcesz jeszcze trochę tu na chwilę zostać? – Zapytał, wyciągając dłoń w moją stronę, przed którą się cofnąłem, nie chcąc, aby mnie dotykał. – Coś się stało? Zrobiłem coś nie tak? – Zapytał trochę tym zmartwiony.
– Nie, absolutnie nie. Wszystko jest tak, jak być powinno, po prostu jestem bardzo zimny i nie chcę cię wyziębić – Przyznałem, szybkim ruchem ręki, osuszając swoje ciało od razu, czując jego dłonie, które przyciągnęły mnie, oblizując swoje wargi.
– Nie przejmuj się tym, może i teraz nie jest to przyjemne, natomiast obaj dobrze wiemy, że będziesz musiał mnie wygrzać, i to porządnie wygrzać – Stwierdził, zaciskając dłonie na moich biodrach.
– Obiecuję, że zajmę się tobą najlepiej, jak tylko będę mógł – Ucałowałem jego nos, uśmiechając się łagodnie. – A teraz może już wracajmy, musimy zobaczyć, jak ma się Banshee – Dodałem, myśląc teraz o jego przyjaciółce, która marzła z powodu panującego na dworze mrozu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz