sobota, 18 stycznia 2025

Od Daisuke CD Haru

 Haru nie uczestniczył w rozmowach, do których zostałem porwany, ale gdzieś tu obok mnie był. Zawsze widziałem go kątem oka , więc mogłem być spokojny, prowadząc cierpliwie rozmowy, jedną po drugiej. Trochę chciałem, by czasem coś się odezwał, zaistniał w kilku konwersacjach, no ale to już chyba trochę za dużo od niego wymagam, dlatego uszanowałem zdystansowanie się. 
W pewnym momencie jednak Haru zniknął mi z oczu, co na początku trochę mnie zaniepokoiło, a im dłużej go nie dostrzegałem, powoli panikowałem. Gdzie on był? Przecież miał tu być. Miałem ograniczone pole widzenia, nie mogłem za bardzo rozglądać się, by nie pokazać moim rozmówcom, że ich przypadkiem nie szanuję. W pewnym momencie poczułem jednak, że muszę wyjść, przewietrzyć się trochę i uspokoić myśli, a po tym znaleźć Haru. Gdzie on zniknął? Miał przy mnie być, zapewnić mi bezpieczeństwo, a on gdzieś znika. Może coś się mu stało? Nie no, co by mu się tu mogło stać?
Przeprosiłem moich rozmówców i wyszedłem do ogrodu, nie kwapiąc się nawet o wzięcie płaszcza. Kiedy znalazłem się na zewnątrz, wziąłem kilka głębokich wdechów, w końcu trochę się uspokajając. Dopiero po chwili poczułem, jak chłodno było na zewnątrz, i w tym samym momencie ktoś położył na moich ramionach płaszcz. Pewnie się Haru znalazł, zauważył, że wychodzę, i zdecydował o mnie zadbać. Co i tak nie zmieni faktu, że jestem na niego zły za to, że tak się nagle gdzieś zawieruszył. 
- Dziękuję, Haru – odpowiedziałem, dopiero po chwili czując nie te perfumy, których podałem mu do użycia. Więc skoro to nie on... od razu spiąłem wszystkie mięśnie, odwracając głowę.
- Mogę być Haru, nie przeszkadza mi to – odpowiedział znany mi męski głos, który jednak nie należał do  mojego męża. Była to głowa rodu Iversów, Jaden, z którym to rozmawiałem przed chwilą. Pierwsze wrażenie zrobił na mnie naprawdę dobre, chociaż tą akcją, i tym tekstem trochę stracił w moich oczach. - Wyszedłeś nagle, coś się stało? - dopytał, chcąc mnie objąć ramieniem, przez co cofnąłem się, chcąc mu pokazać, że ma zachować dystans. Na moje szczęście Jaden uszanował moją przestrzeń, chociaż mógł się odezwać, kiedy do mnie podchodził.
- Potrzebowałem trochę się przewietrzyć, to wszystko – powiedziałem, wpatrując się w całkiem ładnie wykonaną fontannę stojącą na środku placu.
- Ten Haru... to twój mąż, tak? Nie poznałem go chyba – dalej kontynuował rozmowę, nie poruszając żadnych biznesowych tematów.
- Chciałem wam go przestawić, ale gdzieś mi się zawieruszył. To spory bankiet – odpowiedziałem, czując jednak do niego lekki żal, że nie gdzieś odszedł.
- Gdybym ja miał tak atrakcyjnego męża, nie opuszczałbym go na krok.
Trochę nie rozumiałem, w jakim kierunku idzie ta rozmowa. On doskonale wie, że mam męża, pokazuję mu, że nie interesuje mnie relacja, na którą on ma ochotę, a jednak coś tam próbuje. Chyba, że chce dowiedzieć się, jak tam się układają sprawy pomiędzy nami, i jeżeli wyczuje, że coś jest źle, będzie próbował wykorzystać sytuację. Jeżeli tak, to niedoczekanie jego. 
- Możesz więc mu o tym powiedzieć, właśnie przyszedł – odparłem, kątem oka zauważając otwierające się drzwi. Jak mój umysł był oczyszczony i trochę bardziej uspokojony, więcej dostrzegałem, i udało mi się dostrzec przybycie mojego męża. - Dziękuję za twoją troskę, teraz powinien zaopiekować się mną mój partner – dodałem, oddając mu płaszcz, i jednocześnie łagodnie się uśmiechając, bo jednak to, że za mną wyszedł, opatulił mnie płaszczem, uszanował potrzebę przestrzeni, to jednak było bardzo miłe. Niektórzy by tego nie uszanowali.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Czy mogę później liczyć na taniec z tobą, panie Kambe? - zapytał, wzbudzając we mnie zainteresowanie. 
- Jeżeli mój mąż nie zaprosi mnie do tańca, z prawdziwą przyjemnością zatańczę z dobrym tancerzem – zgodziłem się, doskonale wiedząc, że Haru to słyszy. I bardzo dobrze, może w końcu coś z tym zrobi. Na ostatnim bankiecie nie zaprosił mnie do tańca, teraz może poprawi swój błąd. 
Jaden również odpowiedział mi uśmiechem, a potem czułem, jak odprowadza mnie spojrzeniem do Haru. Ale ten jego płaszcz byłby tutaj przydatny... co mi w ogóle strzeliło do głowy, bym wyszedł tu bez okrycia? Za bardzo spanikowałem i teraz przez to cierpię.
- Kto to był? I czemu wyszedłeś? Gdzie masz płaszcz? - spytał Haru, kiedy tylko znalazłem się wystarczająco blisko. 
- Wyszedłem, bo nigdzie cię nie widziałem i zacząłem... potrzebowałem wyjść. I trochę przy tym nie myślałem, dlatego nie wziąłem ze sobą płaszcz. A ten dżentelmen zauważył to, i przypilnował, bym się nie wyziębił. To jednak nie jest ważne, gdzie zniknąłeś? - spytałem, krzyżując ręce na piersi bardziej z zimna niż ze złości. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz