Szczerze podejrzewałem, że tak będzie, mój mąż nie wygląda najlepiej, a co dopiero mówić tu o czuciu się jakikolwiek.
Martwiłem się o niego, i to bardzo, nie tylko dlatego, że czuję się źle, ale i dlatego, że zostając tu beze mnie, jest narażony na różnego rodzaju niebezpieczeństwo, oczywiście przez cały czas będzie tu wujek, który pilnuje tego miejsca, co nie oznacza, że coś nie byłoby w stanie wtargnąć tu i zaatakować mojego męża, a gdyby tak się stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
Może powinienem zostać tu z nim? Najwyżej będę musiał się później tłumaczyć, nie wiem, co robić naprawdę nie wiem i tak jest źle i tak jest niedobrze, jestem w kropce i nic nie mogę z tym zrobić.
– Wiem o tym, i to mnie niepokoi – Przyznałem, nie przestając głaskać go po głowie, czując bijącą od niego słabość, był taki zmęczony, taki nijaki, zupełnie jak nie on.
– Nie musisz się o mnie martwić, nic mi nie będzie – Chciałbym mu uwierzyć w tę słowa, natomiast nie potrafiłem, a wszystko dlatego, że czuję, jak on się czuje.
Wiem, że nie jestem w stanie nic sam zrobić, a jeśli ja wrócę do domu i zostawię go tu samego to, kto się nim zaopiekuje? Nikt, a to martwi mnie jeszcze bardziej, wygląda więc na to, że muszę z nim zostać albo pomóc mu za wszelką cenę wrócić do domu tylko jak? Jego głupi koń nie pozwoli mi się zbliżyć, a ja nie mam ochoty się z nim „kłócić”, jak to brzmi, kłótnia z koniem no tego jeszcze nie było.
Myślałem przez chwilę nad jego słowami, martwiąc się jeszcze bardziej niż przedtem, a miałem się nie martwić, na Boga jedynego to zbyt trudna tym bardziej że te przeklęte wampiry cały czas tu są i kto wie, czy nie czekają tylko na odpowiedni moment, a jak wiadomo jeden wilkołak to za mało, aby pokonać tyle wampirów.
– Muszę zostać – Stwierdziłam, czym zaskoczyłem mojego męża, który od razu otworzył swoje piękne, chociaż bardzo zmęczone oczy, zerkając na mnie z uwagą.
– Poczekaj dlaczego? Przecież musisz wrócić do pracy, jak słusznie zauważyłeś, zwolnią cię, jeśli będziesz brał wolne bez powodu – Akurat w tej chwili się tym nie przejmowałem, pracę moje stracić trudno znajdę inną, nie chcę jednak streścić męża, który jest w tej chwili jeszcze łatwiejszym kąskiem niż przedtem.
– Tak wiem, czuję jednak, że nie mogę tego zrobić, wampiry cały czas tu są i tylko czekają, aby znów zaatakować, nie chcę, aby znów się do ciebie zbliżyły, wystarczająco wycierpiałeś, bardziej nie musisz – Wyjaśniłem, i serwując uważnie jego zachowanie zmieniający się wyraz twarzy, wszystko to, co dostrzec dało się od razu.
– Nie musisz się tak o mnie martwić, nic mi przecież nie będzie – Stwierdził, chociaż w jego głosie dało się usłyszeć niepewność, tak jakby nie do końca tego chciał, chociaż przyznać nie potrafił, jak dobrze, że ja go znam i wiem, co kryje się za jego zachowaniem.
– Może i nie muszę, ale chcę i się martwię, a ty się powinieneś cieszyć, a nie jeszcze zamartwiać – Uspokoiłem go, a przynajmniej miałem nadzieję, że tak było, bo nie chciałbym, aby się przejmował nie tak niepotrzebnymi sprawami.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz