Skupiłem się na walce i przeciwnikach, którzy byli naprawdę cholernie silni, co się dziwić wampir to nie byle jaki przeciwnik, ale na szczęście nasza dwójka poradziła sobie z przeciwnikami mimo ran, które zostały nam zadane.
– Coś jest nie tak – Usłyszałem mojego wujka, który stanął na dwóch łapach, węsząc, czyżby coś jeszcze się zbliżało? Jego zmysły naprawdę są wyostrzone, i to zdecydowanie bardziej niż moje, dlatego mogłem mu zaufać w każdy możliwy sposób, wiedząc, że w razie czego mam obok kogoś doświadczonego.
A to w walce z takim przeciwnikiem jest naprawdę bardzo potrzebne.
– Co masz na myśli? – Dopytałem, podnosząc się na równe łapy.
– Jeden z nich wdarł się do domu – Po jego słowach od razu ruszyłem w stronę rezydencji, czując zapach męża, wymieszamy ze smrodem krwiopijcy, który musiał go gdzieś zabrać.
Zdenerwowałem się, z powodu czego nie potrafiłem skupić na poszukiwaniu tropu.
– Haru uspokój się – Wujek trochę mnie ocucił, zmuszając do myślenia, samemu, węsząc zapach mojego męża i krwiopijcy który go uprowadził. – Ruszaj się – Polecił, ruszając w drogę, co ja uczyniłem, biegnąc, zanim, starając się wyłapać zapach mojego męża, który wcale nie był dla mnie tak oczywisty, a wszystko dlatego, że moje zmysły zostały mocno nadszarpnięte.
Jeśli już ich dorwę, rozszarpie każdego, kto będzie śmiał go skrzywdzić.
Byłem tak wściekły, że po dostaniu się do legowiska wampirów, chciałem od razu zaatakować i pewnie bym to zrobił, gdyby nie mój wuj, którym myślał trzeźwo, każąc mi się uspokoić.
Musieliśmy zadbać o swój zapach, tak aby nas nie wyczuli, bo to właśnie takiego powodu moglibyśmy spalić nasz plan, plan którego ja nie miałem, natomiast wujek miał, i to było najważniejsze.
Mój wuj nakierował mnie na miejscu, w którym znajdował się mój mąż samemu, odwracając ich uwagę, oby tylko nic się mu nie stało, bo tego bym sobie nie wybaczył.
Po cichu dotarłem do mojego męża, który trochę już został poturbowany, na szczęście nie wyglądał wcale aż tak źle, nic mu nie będzie przynajmniej, będzie żył.
Nim, jednak dotarłem do męża, napotkałem na swojej drodze kilka wampirów, z którymi musiałem stoczyć nierówną walkę, również na tym trochę cierpiąc.
To jednak nic wielkiego poradziłam sobie i uratowałem mojego męża, wyciągając go z tego przeklętego legowiska, zabijając każdego, kto śmiał się do niego zbliżyć.
Nie mając siły ani szans na dalszą walkę uciekłem, zabierając mojego męża, dostrzegając wuja, który również uciekł do naszej rezydencji, w której oby na razie nikt nas nie szukał.
– Haru – Usłyszałem zmęczony głos mojego męża, który ledwo funkcjonował.
Moje biedactwo jak strasznie jest mi go teraz szkoda.
– Już jesteś bezpieczny, odpoczywał, ja zajmę się wszystkimi – Położyłem go na łóżku, przybierając swoją ludzką postać.
Daisuke nie mając siły. Odpłynął, a ja, musząc się nim zająć, oczyściłem jego rany, obandażowałem, przebrałem w czyste ubrania, zapewniając bezpieczeństwo i komfort, podczas jego odpoczynku dopiero potem mogąc zająć się samym sobą, nie ranami, które same się prędzej czy później zagoją, a raczej oczyszczeniem swojego ciała z krwi, która nie należała tylko do mnie, ale i do moich wrogów, których dość sporo zabiłem, a którzy również mieli przyjemność skrzywdzić i mnie, pozostawiając na moim ciele w wiele ran, ale i połamane żebra, które oberwałem nie jeden raz, co było po prostu nieuniknione.
Położyłem się obok męża, starając się uważać na każdy ruch, trwając przy nim, aby w razie czego zareagować, nie chciałbym, aby coś się mu stało.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz