Trochę rozbawił mnie wypowiedzianymi przez siebie słowami, czy to źle, że jego ogar jest cięższy ode mnie? Nie sądzę, ja już nie rosnę, nie jestem dobrze zbudowane, a wręcz przeciwnie drobne i bez większych oznak mięśniowych nie ma, więc co u mnie ważyć poza kośćmi i drobną masą ciała, którą zjemy mięśniami. Banshee natomiast rośnie, a do tego sporo je, a samo jedzenie dobrze na nią działa, mi jedzenie nie było w stanie pomóc przytyć, jadłem, bo nauczyłem się tego przy moim ludzkim wtedy jeszcze mężu, tak więc nie miałem, jak przytyć, nawet jeśli bardzo bym chciał.
– Wiesz ona je i rośnie, ja już od bardzo dawna nie rosnę i raczej nie urosnę, tak więc mam prawo ważyć więcej ode mnie – Odpowiedziałem, zerkając na suczkę, która grzała się przy moim mężu, który uraczył ją swoją mocą grzania.
– Nie przeszkadzało, by mi, gdybyś i ty urósł, ale wszerz, miałbym więcej ciałka do kochania – Uśmiechnął się do mnie zadziornie szczerze mnie przy tym, bawiąc, ależ on jest głupiutki i jak tu go nie kochać?
Nie skomentowałem tego jedynie, kręcąc głową z powodu rozbawienia, idąc do kuchni od razu, dostrzegając moje koty, które zjawiły się tam w mgnieniu oka.
– Czyżbyście byli głodne? – Zwróciłem się do kotów, które czekały przy swoich miskach. – Zdecydowanie za dużo jecie – Dodałem, podając im do miski jedzonko, które miały zjeść, zajmując się tym, czym zająć się musiałem, nim wróciłem do salonu, gdzie Sorey wciąż wygrzewał swoją suczkę.
– Jak się czuje? – Zapisałem, podchodząc bliżej siedzącej przy kominku dwójce.
– Dobrze, daj mi jeszcze chwilę i obiecuję, że resztę czasu poświęcę tylko tobie – Zwrócił się do mnie, martwiąc się o to, co sobie pomyślę, kiedy tak naprawdę ja nic nie myślałem, a nawet więcej nic nie pomyślałem, mój mąż potrzebował zająć się swoją przyjaciółką, a więc niech zajmuje się nią najlepiej, jak potrafi, bo w końcu jej zdrowie i komfort jest równie ważna co ten mój, a przynajmniej tak sądzę ja.
– Sorey nie martw się o mnie, ja mogę zajść się sam sobą, pójdę wyczesać nasze koty, a przy okazji wyczesze również Psotkę, a ty zaopiekuj się dobrze Banshee, bo nie chcemy przecież, aby coś się nie stało – Uspokoiłem go, a przynajmniej miałem nadzieję, że tak to zadziałało, bo tak oczywiście mieliśmy spędzać razem dzień, natomiast są rzeczy ważne i istoty ważniejsze, a w tej chwili jego przyjaciółka jest najważniejsze i ja to doskonale rozumiem, nie gniewam się i nie mam zamiaru się gniewać, nie jesteśmy przecież dziećmi. Wiemy, co jest ważniejsze.
Mój mąż uśmiechnął się do mnie, przepraszająco skupiając się na ogarze.
W tym czasie ja zająłem się resztą zwierzaków, co prawda najpierw powinienem był je wyczesać, a później nakarmić, natomiast w tej chwili robię wszystko na odwrót i w ogóle mi to nie przeszkadza, nasze koty nie szarpią się, a więc nie sprawiają większego problemu. Wyczesanie ich to prosta sprawa i nawet bardzo przyjemna kilka dłuższych chwil i trzy koty porządnie wyczesane teraz został tylko pies, którym również postanowiłem się zająć, byleby tylko się nie nudzić, a skoro i tak to moje obowiązki, a czemu nie zrobić tego od razu, tym bardziej nasze świąt nie obchodzimy, a ja nie miałem nawet zamiaru tego zmieniać, szanuję decyzję mojego męża i ją popieram, traktując ten dzień, tak jak każdy inne, z wyjątkiem tego, że na co dzień nasze dzieci są z nami.
<Pasterzyku? C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz