Nie chciałem tego na nowo przerabiać, nie chciałem już tego tłumaczyć, co to zresztą zmieni? To było dawno, gdy jeszcze był człowiekiem opętanym przez zło, nie był sobą, wszystko wytłumaczyliśmy sobie wtedy, a on znów stał się dobry, zapłacił za to, co zrobił, poniósł tego konsekwencję, aby później żyć, tak jak żyć powinien, w tej chwili to już nie ma znaczenia.
– O twoim ludzkim życiu, a bardziej sytuacji, która się wydarzyła, nim jeszcze byliśmy razem – Wytłumaczyłem, czując, że będzie chciał drążyć ten temat, a ja mimo tego, że nie chcę, będę musiał wszystko na nowo opowiedzieć, oby, tylko nie przejmował się tym ponownie, bo to niczego już nie zmieni.
– Co się wtedy wydarzyło? – Zapytał, mrużąc gniewnie oczy, idąc szybko zbyt, szybko, zdecydowanie nie nadążałem.
Zatrzymałem się, czując, że nie nadążę za nim, Sorey, widząc to, od razu zatrzymał się, odwracając w moją stronę, podchodząc bliżej, wyczekując mojej odpowiedzi.
– Dawno temu w czasach, gdy jeszcze byliśmy tylko przyjaciółmi, opętało cię zło, chęć posiadania dużej mocy, całkowicie wyłączyło ci zdrowe myślenie, wstałeś się zły do szpiku kości, zabijając każdego, kto był zły, zapominając o oczyszczeniu ich, uwięziłeś Lailah w meczu, chcąc mieć cały czas dostęp do jej mocy, a ja, próbując cię nawrócić, czasem oberwałem za nieposłuszeństwo – Wyjaśniłem, nie brzmiąc na zbytnio przejętego, bo i dlaczego przejmować bym się miał? To było dawno i już dawno sobie to wyjaśniliśmy, po co, więc dalej to rozdrapywać?
– Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? – Zapytał, ze złością, smutkiem i pretensją w głosie.
– A co, to by zmieniło? To było dawno temu w czasach, gdy byłeś jeszcze głupim nastolatkiem, który nie wiedział, czego chce, byłeś człowiekiem, który popełnił błąd, tamtego mężczyzny już nie ma. Nigdy później nie wrócił, nigdy więcej później nie skrzywdziłeś mnie – Wyjaśniłem, nie chcąc, aby teraz się obwiniał za błędy ze swojego ludzkiego życia. Tym bardziej że dawno mu już je wybaczyłem.
– Coś mi się nie zgadza – Mruknął, bardziej do siebie niż do mnie, a jednak mówił to na tyle głośno, abym i ja to usłyszał.
– Co takiego? – Zapytałem, nie rozumiejąc, co takiego mu się nie zgadza.
– Skąd Merlin o tym wszystkim wie? – Na to pytanie posmutniałem, chociaż tak naprawdę nie wiedziałem czemu.
– Merlin jest wyjątkowy, zawsze wiedział więcej, czuł więcej i widział więcej. Nigdy nie mówiliśmy o tym dzieciom, bo i dlaczego mieliśmy? Po tamtym wydarzeniu nie powtórzyło się to, a nasze życie było bardzo spokojne – Wyjaśniłem, siadając na kawałku starego zniszczonego już pnia.
Sorey nic nie mówił uważnie mnie, obserwując, a ja myślałem, czując się winien za wszystko to, co się wydarzyło.
– Dlaczego on taki jest? – Słysząc pytanie Soreya, westchnąłem ciężko, wpatrując się w swoje dłonie
– Myślę, że Merlin jest taki właśnie przeze mnie, kiedy odszedłeś, było mi bardzo ciężko zaopiekować się dziećmi, robiłem wszystko, co potrafiłem, aby byli szczęśliwi, ale chyba było to zbyt mało, zaniedbałem ich, a teraz są tego skutki. Merlin ma rację, powinniśmy się byli dobrze zastanowić, nim zrobiliśmy sobie dzieci – Wyznałem, czując narastający smutek, który uderzał we mnie z każdej możliwej strony, uświadamiając mi, jak bardzo złym rodzicem byłem i może nawet jestem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz