sobota, 4 stycznia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Nie chciałem, by Mikleo zaczął mi pomagać, zwłaszcza, że przecież niewiele mi do roboty zostało. Jedynie nałożyć makaron, no i nalać wino, i w czym on ma mi pomóc? To kochane, że chce, ale już wystarczająco dużo zrobił, teraz najwyższa pora, by poczekał na gotowe. I się skupił na swoim kwiatku, który jest brzydki, no ale jemu się podoba, chyba. Albo jest po prostu dla mnie bardzo miły, bo jednak wybrałem coś okropnego. 
– I proszę, i wino, i makaron, tak jak tego chciałeś – odpowiedziałem, jednym ruchem ręki zapalając świeczki. Gdyby tylko była inna pora roku, to bym jeszcze kupił może jakiś bukiet, no ale o coś takiego tutaj ciężko. Problem miałem z prezentem dla niego, cudem udało mi się go kupić, więc taki bukiet róż...? Cóż, nie w tej chwili. Chyba, że poleciałbym na drugi koniec świata, jednakże zajęłoby mi to trochę czasu nawet bez odpoczywania, a Miki zdecydowanie samemu zostawać nie lubi. A jakbym mu jeszcze powiedział, że to niespodzianka i mu niw mogę powiedzieć, gdzie lecę, to by chyba mi tu z niepewności umarł. Ale jak nadejdzie odpowiednia pora, będę mu regularnie przynosił takie drobne upominki. Chyba mu to sprawia przyjemność, a skoro tak, to ja więcej powodów mieć nie muszę. Chcę tylko jego szczęścia, bo kiedy on jest szczęśliwy, to i ja jestem. Jestem moim małym szczęściem, jasnym promykiem w tym mrocznym, paskudnym świecie. I będę chronił ten promyk za wszelką cenę. Bez niego ten świat będzie strasznym miejscem. 
– Sobie też nałożyłeś? – zapytał zaskoczony, zauważając także porcję przede mną. 
– Nie chciałem, byś był w tym sam. Zawsze powtarzałeś, że milej jeść w towarzystwie, więc będę dla ciebie towarzystwem – wyjaśniłem i uśmiechnąłem się łagodnie. – Ale się nie przyzwyczajaj do tego, nie mogę się uzależnić od jedzenia. Im mniej uzależnień, tym lepiej będę mógł chronić ciebie i naszą rodzinę – dodałem, nie chcąc, by się do tego widoku przyzwyczajał. To jest nasza mała uroczystość, więc chcę, by czuł się wyjątkowo. 
– Oczywiście, dziękuję za to, że chcesz mi sprawić przyjemność – odpowiedział, ładnie się uśmiechając. 
– Dla ciebie wszystko, skarbie. Mówiłem ci, dam ci gwiazdkę z nieba, spopielę świat, czy sprawię, aby piekło zamarzło. Co tylko chcesz, czego tylko potrzebujesz – wyznałem, łagodnie się uśmiechając. 
– Nic z tych rzeczy nie potrzebuję – wyznał skromnie, co również uwielbiałem. Taka skromność jest bardziej atrakcyjna niż nadmierna pewność siebie. Jednakże, jeżeli by tak uwierzył w siebie, dopuścił do siebie te wszystkie miłe słowa, które mu mówię, też byłbym zadowolony. Zasługuje na to, by w siebie uwierzył. Każdy zasługuje, ale on, on wyjątkowo, bo zbyt mało w siebie wierzy. 
– Może i nie potrzebujesz, ale może być to konieczne. I wtedy będę gotowy – odpowiedziałem, co wywołało u Miki'ego jeszcze większy uśmiech. – Proponuję wznieść toast. Za twój piękny uśmiech. I cudowny wygląd. Oj, ten strój ci pasuje, częściej powinieneś się tak ubierać elegancko – dodałem, biorąc w dłoń lampkę wina i unosząc ją w górę, chętny, by się z nim stuknąć. I go stuknąć, ale to już wkrótce. No i w święta nocki mam wolne, więc kolejne dwa dni mogę poświęcić jemu. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz