Wszystko miało być zależne ode mnie? Nie wiem, czy to taki dobry pomysł ja nie lubię przebywać w takich miejscach tym bardziej, teraz gdy muzyka wraz z ludźmi jest głośna, spoceni ludzie nie są zbyt przyjemnym doświadczeniem mojego nosa, natomiast postaram się zrobić wszystko, aby mój mąż był w stanie załatwić wszystko to, co załatwić chcę i aby choć trochę poprawiło mu nastrój, bo jak widzę, w tej chwili trochę mu się popsuł. A to dlatego, że nie potrafiłem docenić jego wyglądu, to znaczy jego zdaniem nie potrafiłem, bo ja sam nie mam sobie nic do zarzucenia.
Podczas podróży nie rozmawialiśmy ze sobą, a to dlatego, że mój mąż nie wydawał się być do tego zbyt chętny, oczywiście nie powiedział mi tego, natomiast jego aura doskonale na to wskazywała.
Godzina drogi przeminęła mi dosyć spokojnie, może i w milczeniu, ale i tak było dobrze, ja tam się nie nudziłem, podziwiałem otoczenie, wsłuchiwałem się w dźwięki otaczającego nas świata, pilnując, abyśmy bezpiecznie dotarli do celu.
Dotarliśmy cali i zdrowi do celu, oddając konie w bezpieczne ręce, wchodząc wspólnie na bankiet.
Oczywiście mój panicz od razu został porwany przed wyżej postawionych ludzi, a ja, trzymając się z boku, starałem się nie przeszkadzać, znosząc ten hałas, który nie był przyjemny, ale czego się nie robi dla osoby, którą się kocha?
Zajmowałem się sobą, gdzieś sobie tam, chodząc, obserwując co robi mój mąż, który wydawał się być naprawdę zajęty, a więc mu nie przeszkadzałem, niech robi, co tam zrobić musi, a ja w tym czasie zajmę się sobą.
– Dzień dobry – Usłyszałem, za sobą nieznany mi głos zwracający moją uwagę.
– Dzień dobry – Odpowiedziałem, dostrzegając ładną dziewczynę, która uśmiechała się ciepło, trzymając w dłoni lampkę z winem.
– Co ktoś, taki jak ty robi tu sam? – Dopytała, zaciekawiona, przyglądając mi się z uwagą w swoich dużych zielonych oczach.
– Nie jestem sam, mój mąż jest tu ze mną – Wytłumaczyłem, aby przypadkiem nie zrobiła sobie nadziei, bo coś tak czułem, że mogłoby się tak wydarzyć, tym bardziej że od dziewczyny biła dziwna aura, która mówiła mi więcej, niż zapewne by chciała, abym dostrzegł.
– Mąż? No tak ktoś z takim wyglądem nie mógłby być sam – Czułem, jak jej nastrój się psuje, traci nadzieję, a jej zachowanie wskazywało na to, że już od dłuższego czasu szuka kogoś, z kim będzie mogła być. – A już myślałam, że będę mogła sobie z kimś tu porozmawiać – Dodała, chyba, chcąc wzbudzić we mnie poczucie winy lub współczucie i jeśli o mnie chodzi, właśnie jej się to zrobić udało.
– Porozmawiać możemy i tak nie mam żadnych innych zajęć – Odpowiedziałem, będąc miłym, tak jak to miałem w zwyczaju cały czas, obserwując uważnie męża, który świetnie się bawił, nawet nie zwracając na mnie uwagi i dobrze, najważniejsze, aby zrobił wszystko to, co musi zrobić i aby za chwilę znów mi nie powiedział, że muszę iść z nim na kolejny bankiety. Nie jestem, taki jak on, nie cieszy mnie to, a samo przebywanie tu nie jest dla mnie komfortowe, ale tu jestem, jestem dla niego tak długo, jak będzie tego potrzebował. Udając, że jest mi tu dobrze, mimo że tak nie jest.
Podczas podróży nie rozmawialiśmy ze sobą, a to dlatego, że mój mąż nie wydawał się być do tego zbyt chętny, oczywiście nie powiedział mi tego, natomiast jego aura doskonale na to wskazywała.
Godzina drogi przeminęła mi dosyć spokojnie, może i w milczeniu, ale i tak było dobrze, ja tam się nie nudziłem, podziwiałem otoczenie, wsłuchiwałem się w dźwięki otaczającego nas świata, pilnując, abyśmy bezpiecznie dotarli do celu.
Dotarliśmy cali i zdrowi do celu, oddając konie w bezpieczne ręce, wchodząc wspólnie na bankiet.
Oczywiście mój panicz od razu został porwany przed wyżej postawionych ludzi, a ja, trzymając się z boku, starałem się nie przeszkadzać, znosząc ten hałas, który nie był przyjemny, ale czego się nie robi dla osoby, którą się kocha?
Zajmowałem się sobą, gdzieś sobie tam, chodząc, obserwując co robi mój mąż, który wydawał się być naprawdę zajęty, a więc mu nie przeszkadzałem, niech robi, co tam zrobić musi, a ja w tym czasie zajmę się sobą.
– Dzień dobry – Usłyszałem, za sobą nieznany mi głos zwracający moją uwagę.
– Dzień dobry – Odpowiedziałem, dostrzegając ładną dziewczynę, która uśmiechała się ciepło, trzymając w dłoni lampkę z winem.
– Co ktoś, taki jak ty robi tu sam? – Dopytała, zaciekawiona, przyglądając mi się z uwagą w swoich dużych zielonych oczach.
– Nie jestem sam, mój mąż jest tu ze mną – Wytłumaczyłem, aby przypadkiem nie zrobiła sobie nadziei, bo coś tak czułem, że mogłoby się tak wydarzyć, tym bardziej że od dziewczyny biła dziwna aura, która mówiła mi więcej, niż zapewne by chciała, abym dostrzegł.
– Mąż? No tak ktoś z takim wyglądem nie mógłby być sam – Czułem, jak jej nastrój się psuje, traci nadzieję, a jej zachowanie wskazywało na to, że już od dłuższego czasu szuka kogoś, z kim będzie mogła być. – A już myślałam, że będę mogła sobie z kimś tu porozmawiać – Dodała, chyba, chcąc wzbudzić we mnie poczucie winy lub współczucie i jeśli o mnie chodzi, właśnie jej się to zrobić udało.
– Porozmawiać możemy i tak nie mam żadnych innych zajęć – Odpowiedziałem, będąc miłym, tak jak to miałem w zwyczaju cały czas, obserwując uważnie męża, który świetnie się bawił, nawet nie zwracając na mnie uwagi i dobrze, najważniejsze, aby zrobił wszystko to, co musi zrobić i aby za chwilę znów mi nie powiedział, że muszę iść z nim na kolejny bankiety. Nie jestem, taki jak on, nie cieszy mnie to, a samo przebywanie tu nie jest dla mnie komfortowe, ale tu jestem, jestem dla niego tak długo, jak będzie tego potrzebował. Udając, że jest mi tu dobrze, mimo że tak nie jest.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz