Wydawało mi się, że mówiłem mu, że mam wolne aż do końca świąt. I to jeszcze nie raz, nie dwa, a wychodzi na to, że chyba mówiłem o tym sobie w myślach. No nic, najwyższa pora naprawić ten błąd, by Miki był jeszcze bardziej szczęśliwy, niż teraz. Chociaż, po tym, co mu zrobiłem... był naprawdę wykończony. I aż miło się na niego takiego patrzyło, kiedy ledwo kontaktował, wił się pode mną i błagał o więcej i więcej... czy on w ogóle zdawał sobie sprawę, jak niesamowicie wyglądał wtedy? Muszę pewnego razu upewnić się, że przez cały nasz seks będzie widział swoje odbicie w lustrze, by doskonale miał tego świadomość.
- Zostaję dzisiaj z tobą. I jutro. I pojutrze. A później aż do końca roku będę już pracować, a potem odbiorę wypłatę za grudzień i będę tylko i wyłącznie siedzieć z tobą w domu – obiecałem, całując go w skroń. Oczywiście, nie przez cały czas, jak znów nam pieniędzy brakować będzie, no to znów będę się rozglądał za jakąś pracą, nie mogąc przecież pozwolić Mikleo na pracę. Nie chcę, by się przemęczał, i nie chcę, by ktoś go kłopotał. On sobie nie da rady, a mnie, jak ktoś wejdzie na głowę, to przywalę w nos. A on najpewniej jeszcze by się obwiniał, że to on coś robi nie tak, i że nie może mu oddać, bo przecież to złe.
- Podoba mi się to – wyznał, przymykając oczy, ewidentnie zmęczony tym, jak go potraktowałem.
- Chociaż nie wiem, po co mam tu być, skoro i tak zaraz zaśniesz, i to bez mojej wielkiej pomocy – odpowiedziałem, gładząc go spokojnie po ramieniu. Jutro go dokładnie umyję, i umyję siebie, no i zrobię pranie. A na ten moment powoli spędzę czas przy nim, tak, jak sobie tego życzy. Są święta, w święta trzeba przejść na pewne ustępstwa. Ale tylko w tych wyjątkowych dniach, bo poza nimi nie będę przecież chodzić spać. Czy jeść. Obym tylko teraz się nie uzależnił od tych rzeczy, bo wtedy będę znacznie mniej produktywny i przydatny dla mojego męża.
- Ale będzie mi milej, kiedy jesteś tu przy mnie i pachniesz – odpowiedział, już tak naprawdę ledwo kontaktując. Tak właściwie byłem pewien, że już śpi i sobie tak gada przez sen.
- To ty jesteś tym, który tutaj pachnie, moja babeczko – wyszeptałem rozbawiony, obserwując jego cudowną, spokojną i wymęczoną jednocześnie twarz.
Tak jak podejrzewałem, Mikleo już mi nic nie odpowiedział, tylko sobie spokojnie spał, wykończony dzisiejszym dniem. Był facetem, dla którego spaliłbym cały świat, i jeszcze więcej. Tak nie powinno być. Taka miłość, jak ta nasza, chyba nie powinna istnieć. Jakby na to nie spojrzeć, jest ona strasznie destrukcyjna. Miki zrobi wszystko, by żaden anioł mnie nie posłał do piekła, nie da mnie zneutralizować i będzie robić wszystko, bym przeżył. A ja będę zabijał każdego, kto tylko będzie dla niego zagrożeniem, a to i tak jest ta najmniejsza, najlżejsza kara, jaką jestem w stanie wymierzyć. Trochę to niebezpieczne, nic dziwnego, że jego Bóg chce nas rozdzielić, a i samo piekło na pewno też nie jest szczęśliwe z mojego wyboru, bo zamiast dla nich morduję dla mojego męża. To, że jeszcze się po mnie dół nie upomniał, to dziwne jest, będę musiał być teraz bardziej uważny i się pilnować. No i oczywiście pilnować mojego męża, to jest najważniejsze.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz