wtorek, 7 stycznia 2025

Od Mikleo CD Soreya

Wsłuchiwałem się w jego słowa, które były kluczowe do zrozumienia poleceń, które wydawał mi między wierszami, a które ja tak bardzo chciałem dla niego spełnić.
– Mam to zrobić sam? – Zapytałem, gdy tylko podniosłem się z kolan uważnie, obserwując każdy jego nawet ten najmniejszy ruch.
– Tak, powoli i seksownie tak jak potrafisz robić to najlepiej – Polecił, patrząc na mnie tym swoim zachłannym spojrzeniem.
Rozumiejąc jego przekaz, jak na posłuszną owieczkę przystało, zacząłem bardzo powoli i w sposób bardzo seksowny zdejmować swoje ubranie od sznurków i pasków po guziki, których również trochę tu było.
Zachwycony patrzył na mnie, a ręce mu chodziły, mimo że w żadnej chwili nawet nieśmiały mnie dotknąć, obserwując uważnie każdy mój najmniejszy ruch, czerpiąc tego sporą satysfakcję, a we wnioskować to mogłem z jego błysków w oczach namiętności i zachłanności która rosła z każdą sekundą.
Nie spiesząc, pozbyłem się, wszystkiego stając przed nim, tak jak przez Boga zostałem stworzony, obnażając się przed nim ze wszystkiego, co pod ubraniem ukrywałem.
Sorey oblizał usta uważnie, obserwując moje ciało, które w żadnym wypadku się nie zmieniło, a jednak patrzy na nie, tak jakby pierwszy raz w życiu je widział.
W pewnej chwili chwycił mocno moje biodra, odwracając do siebie plecami, poczułem mocne szarpnięcie za włosy, poczułem drugą dłoń, która mocno chwyciła mój podbródek, słysząc jego sapanie w uszach…
– Ależ ty mnie kręcisz – Wymruczał, podgryzając płatek mojego ucha, ocierając swoje przyrodzenie o moje pośladki.
Drażnił mnie, mocno szarpiąc za włosy, doprowadzając do szaleństwa.
– Sorey – Wydusiłem, zaciskając dłonie na blacie.
– Tak mam na imię – Wyszeptał, mocniej szarpiąc mnie za broda, wypinając moją pupę w swoją stronę.
– Proszę, nie drażnij mnie – Wyszeptałem, z trudem, przełykając ślinę, nad którą nie mogłem zapanować.
– Chcesz, żebym cię przeleciał? – Zapytał, liżąc mój policzek.
– Chcę, bardzo chce – Wydusiłem, próbując się poruszyć, chociaż wcale nie było to takie proste, spowoduje jego dłoni, które trzymały moje ciało w ryzach.
– A więc tak cię przelecę, że nie będziesz mógł siedzieć – Stwierdził, wchodząc w moje wnętrze.
Odruchowo krzyknąłem z podniecenia, czując jego dużego przyjaciela w środku mojego wnętrza poruszającego się energicznie w przód i w tył.
Dysząc, poczułem jego zęby wbijające się w moją skórę, brał mnie na ostro, gryząc, ssąc i całując moje ciało.
Poddając mu się całkowicie, pozwoliłem mu robić ze mną, na co tylko miał ochotę o, w jaki pomieszczeniu tylko chciał.
Starałem się trzymać w ryzach, tak długo, jak tylko miałem na to siłę, zapewne miałbym jej jeszcze więcej, gdyby nie upływająca z mojego ciała krew.
Moje ciało nie tylko zostało splugawione, ale i wyssane z większej ilości krwi, która była dla niego jak narkotyk.
Brudny, poklejony, ale za to bardzo szczęśliwy leżałem na łóżku, patrząc na twarz mojego męża.
– Ależ bym cię jeszcze raz wziął – Wymruczał, całując moje usta, drażniąc moje ciało. – Niestety nie mogę zrobić tego teraz, przygotuję ci kąpiel, a później będę musiał uciekać – Przypominam mi o jego wyjściu do pracy i pozostawieniu mnie samego.
– Już? Nie możesz zostać? – Dopytałem, robiąc minę zbitego psa.
– Wiesz, że nie mogę – Wyszeptał, całując moje czoło. – Nie smuć się, oszczędzaj siłę, wyśpij się, bo jak rano wrócę, to zapewniam cię, że nie będziesz już spał i ja już o to zadbam – Wyszeptał, uśmiechając się zadziornie, nim wstał z łóżka opuszczający sypialnię, aby przygotować mi kąpiel, z której bardzo chętnie skorzystam.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz