czwartek, 30 stycznia 2025

Od Daisuke CD Haru

Nie chciałem odpoczywać, a może inaczej, nie mogłem odpoczywać. Skoro już tutaj dotarłem bez żadnych upadków czy czegoś takiego, to znaczy, że mogłem przecież działać. Trochę mi się w głowie kręciło, no i nogi tak średnio chciały współpracować, no ale też to może być przez to, że dużo leżałem. Bardzo dużo dzisiaj leżałem. Trzeba było się troszkę rozruszać, poruszać i na pewno będzie ze mną lepiej. Tak to w końcu działa, prawda?
- Nie potrzeba, czuję się całkiem w porządku. I chcę trochę popracować przed jutrzejszym dniem – poprosiłem, na chwilę się zatrzymując. Gdzie byłem, a gdzie nie byłem...? Już tak nie do końca pamiętałem. Gdzieś tutaj, na tym piętrze, na pewno pozostały jakieś pomieszczenia, których to nie zwiedziłem. Tylko, które to były...? 
- Tylko nie mów, że cię nie ostrzegałem – usłyszałem i nim się zorientowałem, Haru już był przy mnie, biorąc mnie na ręce bez większego problemu, chwytając mnie na tyle mocno, bym poczuł się stabilnie w jego ramionach, ale nie na tyle mocno, by pozostawić kolejne ślady na moim ciele. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Haru – burknąłem cicho, patrząc na niego spode łba.
- Jesteś osłabiony, potrzebujesz odpoczynku. Ja się rozejrzę tu, a ty sobie poleżysz – zaproponował, nosząc mnie w stronę  naszej tymczasowej sypialni. 
- To była moja praca, nie możesz przejmować moich obowiązków – mruknąłem nie chcąc, by się tym obarczał, zwłaszcza, że jego zmysły węchu na tym mogą strasznie ucierpieć. Mnie też się ten zapach z góry nie podoba, ale widząc, jak przeżywa to Haru, to ja tam przechodziłem to bardzo łagodnie. 
- To moja rezydencja, czyż nie? Też muszę coś tu porobić, a tyle jestem w stanie zrobić – odpowiedział, kładąc mnie na łóżku. - Zostanę tu, dopóki nie zaśniesz, dobrze? - dodał, opatulając mnie kocem.
- Nie chcę, byś się trudził czymś takim. Ja to powinienem zrobić – mruknąłem cichutko, czując się źle z tym, że musi wykonywać moje obowiązki.
- Spokojnie, przecież to nie jest nic wielkiego ani trudnego. Dla ciebie, w tym stanie, owszem, ale dla mnie to przecież nic takiego – odpowiedział, gładząc mój policzek.
- Przepraszam. Ja się powinienem tym zająć – odpowiedziałem, czując się naprawdę z tym okropnie. Tak to nie powinno wyglądać. Gdybym tylko był silniejszy, potrafił się bronić, nic takiego nie miałoby teraz miejsca. 
- Nie masz za co, to normalne, że źle się czujesz – odparł spokojnie, nie mając do mnie żadnych wyrzutów. A powinien mieć. Powinien być na mnie zły, że musi tu teraz ze mną siedzieć, że mu nie pomagam, że musi się mną zajmować... każdy normalny się by tak przecież zachował. Spuściłem wzrok na te słowa, czując jeszcze większe wyrzuty sumienia. - No już, nie przejmuj się tym, skup się na sobie i swoich potrzebach. One są najważniejsze.
- Nie wiem, czy jestem w tej chwili taki ważny – odparłem, przyciągając do siebie poduszkę męża, która nim dalej pachniała. Skoro mam iść sam spać, to muszę jakoś sobie zrekompensować jego nieobecność. Gdybym tylko miał troszkę więcej siły, to wtedy oczywiście bym mu towarzyszył. Gdyby mnie do łóżka nie zaciągnął, to bym przecież mu towarzyszył. Mógłbym mu nawet towarzyszyć, rozruszałbym się i jakoś by to było. - Jest tyle do zrobienia, do załatwienia, a ja z niczym sobie nie radzę. Tak to nie powinno wyglądać – dodałem, nie patrząc na niego, tylko na swoje dłonie, bawiąc się swoim pierścionek zaręczynowym. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz