Ich słowa mnie zaniepokoiły, nie spodziewając się tego wieczora wampirów. W ogóle w mojej przyszłości, i bliższej i dalszej, się ich nie spodziewałem. Wystarczył mi jeden kontakt z nimi, i pomimo tego, że przez ich dziwne sztuczki samo ugryzienie było dla mnie przyjemne koniec końców, nie chciałem tego powtarzać. W ogóle samo istnienie wampira było dla mnie dziwne, nienaturalne; niby jest martwe, a żyje. Coś takiego nigdy nie powinno istnieć, wszelkie prawa natury tego zakazują.
- Uważajcie na siebie – poprosiłem, bardziej mając na uwadze oczywiście Haru. Źle jego wujowi nie mogłem życzyć, bo doskonale wiedziałem, że Haru źle by przeżywał jego śmierć.
- Ty też, uciekaj – polecił mi mój mąż, a ja, chcąc nie chcąc, musiałem odejść. Bardzo chciałem zostać i im pomóc, jednakże wiedziałem, że tylko bym przeszkadzał. Człowiek przeciwko wampirowi nie ma wielkich szans. Są ludzie, którzy stricte szkolą się w kierunku polowania na wampiry, ale ja do nich się nie zaliczałem. I musiałem się po prostu pogodzić z tym, że tutaj będę tylko zawadzał.
Wróciłem do rezydencji, przechodząc od razu do naszej sypialni, by móc wyjrzeć przez okno. Zdołałem tylko dostrzec, jak Haru z wujem wchodzą do lasu, i tyle ich widziałem, a naszych przeciwników w ogóle nie dostrzegłem. Tylko, skąd tu wampiry? Haru nigdy nie dawał mi znać, że w mieście wyczuwa coś właśnie wampirycznego. Jest to grupa, do której należał ten wampir znad morza? Raz czytałem, że wampiry najczęściej trzymają się w grupach, więc to może jest właśnie ta grupa? Odnaleźli tamto ciało i chcą rewanżu. Albo to jakieś stado kompletnie niepowiązane z tamtą sytuacją. Może mają coś do jego wuja? Teraz najprawdopodobniej i tak się tego nie dowiem, pozostaje mi czekać, dopóki nie wrócą. Bo wrócą. W to wierzyłem bardziej niż w nic innego na tym świecie.
Usłyszałem w pewnym momencie skrzypienie podłogi – a może drzwi? - i gwałtownie odwróciłem się w tym kierunku, jednakże nic ani nikogo tam nie dostrzegłem. Ciężko było mi stwierdzić, czy to były odgłosy wydawane przez stary dom, czy coś tutaj weszło. Chociaż, czy coś dałoby radę tutaj wejść? Haru by na pewno na to nie pozwolił. Mimo wszystko rozejrzałem się za jakąś bronią, tak na wszelki wypadek. Co jak co, ale lepiej mieć coś pod ręką niż nie mieć, nawet jakby miał być to zwykły wrzątek.
- Takiej słodkości w śmierdzącej norze to ja się nie spodziewałem – usłyszałem za sobą nieznany, męski głos. Co, gdzie, jak – nie mam pojęcia. To jest przerażające, że w jednej chwili byłem sam, a w drugiej już się tu pojawił jakiś krwiopijca. - Ten smród niemalże zakrył twój słodki zapach. Dobrze, że jednak to sprawdziłem. Taki skarb by mnie ominął.
- I cię ominie. Nie jestem zainteresowany dzieleniem się swoją krwią – odpowiedziałem, dłonią przeszukując komodę. Na moje szczęście było tu mnóstwo różnych bibelotów, w tym ciężki posążek w kształcie wilka. Jak mu przywalę w głowę możliwe, że zyskam dla siebie trochę czasu.
- Jestem wspaniałomyślny, więc zaproponuję ci tutaj dwa rozwiązania. Teraz dasz mi się ugryźć, i będzie przyjemnie, może nawet jak będziesz wystarczająco smaczny zostawię cię przy życiu, bym miał jeszcze ciebie na przyszłość. A jeżeli będziesz się stawiał, zabiorę cię do leża, i tam już nie będzie tak przyjemnie.
Prychnąłem cicho na jego słowa. Chyba go głowa boli, jeżeli myśli, że ja na to pójdę, albo że mnie przestraszy.
- Też wyjdę z propozycją. Zostawisz mnie, albo twoje szczątki zostaną porozrzucane po całym lesie.
- A więc leże... niechaj ci będzie – po tym wampir rzucił się na mnie, i pomimo tego, że udało mi się go trafić i rozwalić łuk brwiowy, finalnie jednak przegrałem, i zostałem pozbawiony przytomności.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz