poniedziałek, 20 stycznia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Pokiwałem głową na jego słowa, kierując się wraz z nim do domu. Trochę nie rozumiałem, dlaczego Mikleo tak bardzo chciał napić się  gorącej czekolady, skoro jest przecież gorąca. Czemu miałby pić coś gorącego? Przecież po to wychodzimy na dwór, by go ochłodzić, a on teraz chce pić coś gorącego, no ale niechaj mu będzie. Skoro ma na to ochotę, no to mu to przygotuję gorącą czekoladę. Tylko żeby później nie narzekał, że jest za gorąco w domu, chociaż mnie tam w domu tak zbytnio ciepło dla mnie nie jest, i Banshee też by pewnie sobie na temperaturę by ponarzekała. 
Wróciliśmy do domu, rozebraliśmy się i podczas kiedy Mikleo zajmował się sobą, ja przygotowałem mu ten napój, o który tak bardzo prosił. Ja nic dla siebie nie przygotowywałem, ponieważ ostatnio mnóstwo rzeczy spożywałem. A to posiłek niby wigilijny, a tu jakiś alkohol, a tu sen... za bardzo rozpieszczam swoje ciało. I później od czegoś się uzależni, i co to będzie? Muszę być jak najlepszym ochroniarzem dla Mikleo, i dla mojej rodziny, a jak będę potrzebował jedzenia, snu, będę coraz to gorszy. Na to pozwolić sobie nie mogłem. 
- Proszę bardzo, gorąca czekolada. A co tam masz? - zapytałem, podchodząc do niego i zauważając, że coś tam w rękach trzyma. 
- Książkę. Pomyślałem, że mi poczytasz – odpowiedział, wyciągając ją w moją stronę. 
- Ja mam ci czytać... ty masz piękny głos, nie ja, więc jak ktoś nam tu czytać powinien, no to ty – powiedziałem lekko żartobliwie, zajmując miejsce na kanapie obok niego. 
- A ja lubię twój głos. Bardzo przyjemnie mi się do tego zasypia – odparł, opierając głowę o moje ramię. 
- Może lepiej mi tu nie zasypiaj z gorącą czekoladą w rękach, ciężko to będzie później wszystko wyprać – poprosiłem, całując go w skroń. Nawet nie chcę myśleć, jaki by tu był bałagan, gdyby się tak stało. Jego piękne ubranka byłyby zniszczone, a i kanapa też raczej by już tak ładnie nie wyglądała. Trzeba byłoby zakupić nową, a ta nie jest taka zła. I póki nie jest zła, można z niej korzystać, bo przy nas i tak prędzej czy później się zniszczy, albo raczej, ją zniszczymy. Nie jest w stanie przecież aż tyle wytrzymać, a ja trochę agresywny podczas seksu być potrafię. 
- Więc wpierw wypiję, a później zasnę – obiecał, na co zaśmiałem się cicho. 
- Pamiętaj jeszcze o odstawieniu kubka, by się nie stłukł. Szkoda by było. No dobrze, co mi tutaj wybrałeś... - swoją uwagę skupiłem na książce, która już miała zaznaczoną stronę, na której się skończyło. Może dlatego ta okładka była dla mnie tak znajoma? 
Skupiłem się więc na tekście, czytając go z uwagą oraz akcentując każdy znak interpunkcyjny. Od czasu do czasu zwracałem też uwagę na Mikleo, który to najpierw wypił całą czekoladę, a później jego oczy powoli zaczęły się mu zamykać, aż w końcu, cóż, zasnął, z głową opartą o moje ramię. Słodziutki widok. Zaznaczyłem więc za pomocą zakładki stronę, na której skończyłem, a następnie odłożyłem ją na bok i przytuliłem do siebie mojego męża, czekając cierpliwie na to, jak się obudzi z drzemki. Te dni są naprawdę spokojne. To aż dziwne. Czułem się, jakby to była jakaś cisza przed burzą, a to było chyba jeszcze gorsze uczucie. Nieważne jednak, co się nie wydarzy, zrobię wszystko, by obronić moją rodzinę, tego mogłem być najpewniejszy.
- Kocham cię – wyszeptałem mu cicho do ucha, poprawiając jego kosmyki opadające na twarz.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz