Po wypuszczeniu zwierzaków z domu mogliśmy spokojnie wyruszyć w drogę prosto do zamku królowej, która jak zawsze chętnie nam pomagała, wspaniała kobieta zawsze jest w stanie nam pomóc, nawet jeśli potrzebujemy tej pomocy, tylko w wiadomych sprawach.
Tak szczerze nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby nie Alisha i Lailah, która zajmowała się naszymi pociechami, gdy my czasem naprawdę potrzebowaliśmy czasu, sam na sam nie mogąc polegać na nikim innym, to znaczy możemy polegać na dzieciach, ale nie chcieliśmy im podrzucać dzieci, gdy oni sami mieli swoje sprawy, chcieliśmy mieć dzieci, a więc musieliśmy zająć się nimi sam bez pomocy innych, a przynajmniej bez częstej pomocy naszych przyjaciół, a nawet dzieci.
Mijając ludzi w mieście, serdecznie się z nimi witaliśmy, zachowując uśmiech i dobry nastrój, no bo jak tu się nie uśmiechać, gdy ma się u boku ukochaną osobę i zaspokojone ciała.
Zadowolenie dotarliśmy do zamku, gdzie w dobrych nastrojach witaliśmy się z każdym służącym, już nie mogąc się doczekać spotkania z naszymi szkrabami.
- Dzień dobry Alisha - Przywitałem się z kobietą, gdy tylko spotkaliśmy ja na korytarzu.
- Dzień dobry - Tym razem odezwał się Sorey, ciepło uśmiechając się do kobiety. - Alisha wszystko dobrze? - Zapytał, dostrzegając dziwne zachowanie kobiety, która widząc nas, nagle pobladła a twarz wykrzywiła się w dziwnym przerażeniu.
- Dzień dobry, to znaczy nie wiem, czy dobry, bo stało się coś złego, to znaczy nie wiem, czy coś złego, to znaczy na pewno złego, ale ja nie wiem jak wam to powiedzieć.. - Alisha zachowywała się jakoś dziwnie i to chyba martwiło mnie jeszcze bardziej, miałem dziwne przeczucie, że kobieta coś ukrywa, tylko jeszcze nie miałem pojęcia co.
- Alisha co się dzieje? - Podpytałem, naprawdę mając już dość tego niepokoju, który się we mnie narodził z powodu jej zachowania.
- Nie wiem jak wam mam to powiedzieć.. - Zaczęła, nawet nie mając odwagi, aby spojrzeć nam w oczy.
- Normalnie, tak jak ludzie przekazują sobie informacje - Odpowiedziałem, marszcząc przy tym brwi, niczego w tej sytuacji nie rozumiejąc, ewidentnie wygląda na to, że nasza przyjaciółka coś ukrywa przed nami, tylko co i jeszcze ważniejsze pojawia się pytanie po co, to robi.
- Bo dobrze, tylko się nie denerwujcie. Hana gdzieś nam zaginęła - Gdy to powiedziała, w pierwszej chwili myślałem, że sobie żartuję, ale tak sobie myśląc, doszedłem do wniosku, że tu akurat nie ma z czego sobie żartować.
- Co?! - Wręcz krzyknąłem przerażony, tym co usłyszałem. - Kiedy? Gdzie? Szukaliście ją w ogóle? - Mówiłem dalej, przerażony wpatrując się w twarz kobiety, wciąż nie wierząc w to, co właśnie usłyszałem.
- Spokojnie, nie denerwujcie się, Hana zniknęła dziś rano, była pod opieką jednej ze służących i nagle zniknęła, szukamy ją od rana, ale nie jesteśmy w stanie znaleźć, służącą na chwilę spociła ją z oczu i zniknęła - Wytłumaczyła, brzmiąc na strasznie przerażoną i miała powód, aby być przerażoną, nasze dziecko gdzieś zniknęło, a my nie wiemy, gdzie jest.
- Mój boże musimy ją znaleźć - Przerażony chciałem już ruszyć na poszukiwanie córki, zerkając na męża, który nagle zaczął się dziwnie zachowywać. - Sorey? Co się dzieje? - Zapytałem, przyglądając mu się uważnie.
<Pasterzyku? C:>