poniedziałek, 25 grudnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Jak długo już nie śpię? Sam nie wiem troszeczkę już sobie tak leże i myślę nad wieloma sprawami, nad ruinami, które chciałbym zwiedzić, nad tym, jak bardzo się cieszę, że go mam, nad tym, że go kocham i tym, że jest przystojny i wiele, wiele innych spraw chodzących mi po głowie.
- Sam nie wiem, trochę już nie śpię - Przyznałem, naprawdę nie wiedząc, ile już nie śpię, trochę na pewno, ale ile? Kto to wie.
- I nie dałeś żadnego znali życia? Przecież mogłeś mi dać znać, od razu bym na ciebie uwagę zwrócił i zajął się tobą - Przyznał, czego w ogóle od niego nie oczekiwałem, bo gdybym tego chciał, od razu dał bym mu znać, że nie śpię to dość proste.
- Nie, nie dałem, ponieważ chciałem dać ci czas dla siebie, z resztą dobrze mi się tak leżało - Przyznałem, podnosząc się do siadu, aby rozciągnąć mięśnie, które zastygły z powodu leżenia w jednej pozycji.
- Rozumiem, a może teraz coś chcesz? Może potrzebujesz czegoś? No wiesz tak bardziej? - Na to pytanie zmarszczyłem brwi, odwracając głowę w jego stronę, czy jest coś, co potrzebuję w tej chwili jeszcze bardziej niż spędzanie czasu z nim? Nie wydaje mi się, jedyne czego mi czasem brakuje to czasu sam na sam, jednak posiadanie dzieci to również posiadanie wyrzeczeń, z którymi już dawno zdążyłem się pogodzić, a i nie tylko ja.
- Nie, nie ma niczego, co chciałbym, oprócz spędzenia czasu u twojego boku - Przyznałem, przysuwając się do niego, aby ucałować jego usta, których smak tak dobrze znałem, a poznawać na nowo kochałem.
- A może chcesz pójść nad jezioro? - Dopytał, kciukiem delikatnie drażniąc moją dolną wargę, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, nie chce, poza tym zaczął padać deszcz - Zwróciłem jego uwagę na zmianę pogody, która była dla mnie miłą odmianą na te gorące dni.
- Nawet nie zdążyłem zauważyć - Przyznał, patrząc na okno, za którym już rozpętała się niemała ulewa.
Nie odpowiedziałem na te słowa, odsuwając się od niego, aby wstać z łóżka, po co? Nie wiem, na pewno coś tam sobie wymyślę, gdy już zabiorę się do pracy.
- A ty gdzie się wybierasz? - Nim się obejrzałem, chwycił mnie za rękę, jednym zwinnym ruchem przyciągając do siebie, nie pozwalając mi na opuszczenie łóżka.
- Chciałem wstać i może zacząć coś robić - Przyznałem, mimo to kładąc się na poduszce obok ukochanego męża.
- Nic nie musisz robić, dziś czas na odpoczynek, jesteśmy tu tylko ty i ja, o nic nie musisz się martwić - Stwierdził, składając delikatny pocałunek na moim czole.
- A więc chcesz cały dzień spędzić w łóżku? - Dopytałem, patrząc mu prosto w oczy.
- A coś w tym złego? Jutro znów wracają dzieci i czas na odpoczynek się skończy - Wyznał, z czym miał rację, dziś możemy po prostu odpocząć, a to całkiem miłą odmianą. - A właśnie, jeśli już o dzieci chodzi to, o której mamy je jutro odebrać? - Dopytał, głaszcząc mnie po włosach.
- Kiedy chcemy, wstaniemy, doprowadzimy się do porządku i wszystko wokół nas no i pójdziemy - Wyjaśniłem, wiedząc, że nie musimy się śpieszyć. Alisha i Lailah świetnie sobie poradzą z naszymi dziećmi i tego byłem pewien.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz