Nie podobało mi się to, że kazał mi usiąść i czekać moje włosy co potrzebne nie było, wyglądały dobrze, a więc nie było potrzeby ich czesać, no i tak bym zrobił, to znaczy bym ich nie czesał, ale mój panicz, on wie lepiej, bo ja muszę lepiej wyglądać u jego boku.
- Wspaniale? Skoro tak uważasz - Zgodziłem się, chociaż tak naprawdę było mi to obojętne, wygląd nie miał dla mnie znaczenia, ale on, on jak zawsze zwracał uwagę na szczegóły, których ja nie widziałem lub widzieć po prostu nie chciałem.
- Tak uważam i mam nadzieję, że i ty tak uważasz - Odparł, a jego spojrzenie i głos dał mi jasno do rozumienia co mam mu odpowiedzieć.
- Oczywiście, wyglądam idealnie, tak jak sobie tego życzysz - Odpowiedziałem, wstając z krzesła świadom tego, że to zbyt długo się nie utrzyma, ja dłońmi i tak szybko rozwalę to, co mam na głowie lubią przeczesywać dłońmi włosy, a to niestety jest silniejsze ode mnie i nic nie mogę, a nawet nie wiem, czy chcę zrobić.
Mój panicz westchnął, tylko rzucając mi niezrozumiałe mi spojrzenie, którego tłumaczyć już nie chciałem, nie chciałem tego rozumieć, bo i tak bym nie zrozumiał.
- Chodźmy już - Rozkazał, a ja grzecznie ruszyłem za nim, bez gadania jak przystało na grzecznego pieska, który słucha swojego panicza.
Do pracy dotarliśmy w ciągu dziesięciu minut i tak jak mogłem się tego spodziewać, strażnicy z gwardii królewskiej już w pracy byli, twierdząc, że do pracy przychodzimy za późno, tak jakby to oni o tym decydowali.
Nie chcąc się z nimi kłócić, bo to sensu nie miało.
Ignorując ich gadania, chcieliśmy ruszyć na patrol, aby jak najdalej od nich i koszar i tak byśmy uczynili, gdyby nie szef, który właśnie nas zatrzymał.
- Haru, Daisuke zapraszam do mnie - Odezwał się, niby to od niechcenia wchodząc do swojego gabinetu, no dobrze to zachowanie może wiele oznaczać.
Zerkając na siebie, ruszyliśmy do biura szefa, aby dowiedzieć się co miałoby się zmienić lub co chce nam przekazać szef.
- Od jutra sprawę Bunty, Ody i całej reszty przejmuję całkowicie gwardia królewska, jesteście zwolnieni z tych obowiązków - Wyznał, co przyznam, osobiście bardzo mi odpowiadało, miałem już dość tej gwardii i ludzi, których znów widzieć nie chciałem, odkąd nie pracuje w gwardii królewskiej spokojniejszy. Zauważyłem, że i mojemu paniczowi to odpowiadało, w końcu nie musiał się martwić o Ryo, bo coś tak czuję, że to o niego najbardziej zazdrosny był.
- Dobrze, czy coś jeszcze? - Odezwałem się, przyglądając mu uważnie, chcąc już wyjść z biura.
- Tak, nie chce was widzieć kręcących się przy więźniach - Powiedział, a jego głos nie wskazywał na to, aby odpowiadał mu nasz sprzeciw, który i tak nie miał najmniejszego sensu, to nasz szef i to on decyduje o wielu sprawach czy nam się to podoba, czy nie. - Czy to zrozumiałe? - Dodał, widząc brak reakcji z naszej strony.
- Tak, jak najbardziej - Zgodziliśmy się, mogąc opuścić gabinet, ruszając w drogę.
Po drodze napotykając Ryo, który zamienił ze mną kilka zdań, czym ewidentnie denerwował mojego panicza. Rany oni naprawdę są jak dzieci.
Nie mogąc już tego dłużej znosić, przeprosiłem go, zabierając panicza ze sobą na patrol, byleby jak najdalej stąd.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz