Słysząc jego słowa westchnąłem ciężko. I co ja z nim mam? Czysto teoretycznie jeżeli wstanie za te półgodziny, to powinniśmy się wyrobić włącznie ze śniadaniem, ale czy chciało mi się spieszyć? Znaczy, to nie ja się będę spieszył, bo ja tam jestem już gotowy, ale on będzie musiał. Śniadanie trzeba jeść zawsze, i nie odpuszczę ani sobie, ani jemu. W najgorszym przypadku na przerwie możemy zjeść coś na mieście, no ale wolałbym tego uniknąć. Wolę jego śniadania. Jego śniadania są znacznie lepsze.
- Haru, powiedziałeś, że pójdziemy dzisiaj do pracy – odpowiedziałem, nie chcąc dać mu spokoju. Specjalnie położyliśmy się spać wcześniej, by dzisiaj wstać o dobrej pozie. I ja dałem radę. Wstałem znacznie wcześniej od niego, umyłem się, przygotowałem... a on? On się przekręcił na drugi bok. Co za... no dobrze. Spokojnie. Trzeba go podejść sposobem.
- No i pójdziemy. I zaraz wstanę. Ale nie teraz – wymamrotał, wtulając twarz w poduszkę.
Jeżeli myślał, że ja tak łatwo się poddam, to się grubo mylił. Zmrużyłem niebezpiecznie oczy, a następnie bezceremonialnie jednym, płynnym ruchem ściągnąłem z niego kołdrę. Mnie by to obudziło, zwłaszcza w takim zimnym pomieszczeniu. Ale on? Nawet nie drgnął. Nie zniechęciło mnie to jednak. Dzięki temu, że kołdra była gdzieś tam była z boku, miałem pełen dostęp do jego ciała. Znaczy, nie taki pełen, bo leżał na boku, ale zaraz to zmienimy. Położyłem się obok niego, za jego plecami, nie bojąc się przylgnąć do jego ciała, które było tak cudownie ciepłe, a następnie podparłem się o łokieć.
- Haru – wyszeptałem mu do ucha, delikatnie podgryzając jego płatek, a drugą rękę położyłem na jego brzuchu, by powolutku skierować ją niżej, do linii spodni.
Mężczyzna w odpowiedzi coś mruknął, ale dalej nie otworzył oczu, dlatego kontynuowałem to budzenie go. Pocałunkami zszedłem niżej, na jego policzki, żuchwę, szyję, nie szczędząc pocałunków i drażnienia jego skóry. Dłoń również nie próżnowała i sprawnie wsunęła się pod materiał spodni, by móc zacząć masować jego przyjaciela. Nie byłem do końca pewien, czy to moje usta, czy to moja dłoń go tak rozbudziła, no ale efekt był natychmiastowy. Haru jednym sprawnym ruchem sprawił, że to nagle ja znalazłem się pod nim, i chwycił mnie za nadgarstki, przyciskając moje dłonie do materaca, kładąc je ponad moją głowę.
- Oj nie, teraz się nie dam – odpowiedział, patrząc na mnie jakoś tak... sam nie wiem, z dzikością? W tych jego cudnych tęczówkach błyszczała jakaś iskierka, która sprawiała, że dreszcz przebiegał mi po plecach. Ale taki pozytywny dreszcz. Możliwe, że może tak troszkę za bardzo go rozbudziłem. Ale czy narzekałem? Niekoniecznie. – Już ja dobrze wiem, co ty tam kombinujesz.
- Ależ nie mam pojęcia, o co ci chodzi – odpowiedziałem z wrednym uśmieszkiem. Chyba jak ostatnim razem go budziłem w ten sposób, to mu się nie spodobało... nie mogłem go winić, gdybym ja został obudzony w taki sposób a później perfidnie olany, nie puściłbym mu tego płazem. Chyba, że mielibyśmy mało czasu, tak jak ostatnio. Teraz jednak zdecydowanie mamy go znacznie więcej, więc... więc nic z tego, bo już się umyłem, a nie wiem, czy się wyrobię, myjąc się po raz drugi. Niestety. – No ale skoro już się obudziłeś, to możemy wstawać, musisz się przyszykować do pracy – dodałem, chcąc się ruszyć, ale Haru nie pozwolił mi na to, dalej mocno mnie trzymając, na co uniosłem wyczekująco brew. Co on kombinuje? Mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie mamy za wiele czasu, ja spóźnić się nie zamierzam.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz