Słysząc głos męża, wyszedłem z kuchni, aby przywitać się z moim ukochanym mężem, którego lubiłem witać każdego poranka i odprowadzać do snu każdego wieczora.
- Dzień dobry kochanie - Przywitałem się, z łagodnym uśmiechem na ustach podchodząc do niego, aby ucałować jego usta, których smak tak bardzo lubiłem.
- Dzień dobry owieczko, dlaczego mnie nie obudziłeś? Przecież bym ci pomógł, nie mogę pozwolić, abyś ty robił wszystko sam, gdy ja sobie smacznie śpię - Zaczął, gdy tylko nasze usta oderwały się, a oczy spojrzały na siebie.
- A dlaczego miałbym? Przecież byłeś zmęczony, a skoro jesteś zmęczony, to wypada odpoczywać. Przecież ja nie oczekuję pomocy od ciebie, to znaczy dobrze jest, kiedy mi pomagasz, ale nie musisz przecież rzucać wszystkiego, aby mi pomagać, świetnie sobie radzę sam z dziećmi to przecież nie moje pierwsze dzieci i nieraz już byłem zmuszony do tego, aby opiekować się nimi sam, gdy choćby pracowałeś, nie musisz się aż tak martwić o to, że zajmuje się wszystkim sam, przecież ja po prostu radzę sobie ze wszystkim, gdy muszę - Wyjaśniłem, uśmiechając się do niego, łagodnie kładąc dłonie na jego ramionach.
- Tak, jak musisz, ale nie musisz, przecież od tego jestem, abyś nie musiał robić wszystkiego całkiem sam - Odezwał się, zdecydowanie za bardzo się mną przejmując, przecież dobrze wie, że nie musi się tak o mnie martwić, a jednak mimo wszystko martwi się i to martwi zdecydowanie za bardzo. O mnie i o dzieci, jak zwykle zapominając o sobie.
Westchnąłem cicho no i co ja z nim mam? On naprawdę sam sobie pod górkę robi, martwiąc się czymś, czym martwić się akurat nie powinien.
- Możesz nie przesadzać? - Zapytałem, unosząc jedną brew ku górze, próbując go zrozumieć.
- Przecież tego nie robię szkoda roślinek - Odpowiedział, a ja miałem chęć uderzenia głową w ścianę, on tak serio? Kocham go, ale czasem nie rozumiem.
- Sorey dobrze wiesz, że nie o tym mówię, niepotrzebnie się martwisz - Powtórzyłem, wiedząc i czując, że za pierwszym razem nie dotrze to do niego.
Mój mąż w odpowiedzi znów zaczął coś tam burczeć pod nosem, upierając się nad tym, aby mi pomagać..
Nie komentując tego, po prostu pokręciłem głową, chcąc wrócić do kuchni, w tym samym momencie słysząc szczekanie naszego psa.
- Sprawdzę, co tam się dzieje - Odezwał się, idąc w stronę drzwi, gdy ja zaciekawiony wyczekiwałem jego odpowiedzi.. - Łóżka już są - Zawołał, wychodząc z domu, aby pójść do mężczyzn, którzy właśnie przynieśli nam łóżka.
Zadowolony ciesząc się z tego faktu, przyniesienia naszym maluchom łóżek trzymałem dzieci jak najdalej, aby nie przeszkadzały panom, którzy właśnie wnosili nam łóżka do ich pokoików, teraz wszystko było w naszych rękach, aby przygotować maluchy do osobnego spania, które na pewno na samym początku będzie dla nich trudne, ale dadzą sobie radę, bo w razie co mają nas. A my pomożemy im przynajmniej na samym początku, w tej ciężkiej dla nich sytuacji.
Haru i Hana po wyjściu panów od razu chciały iść zobaczyć swoje nowe łóżeczka, wydawały się bardzo z nich zadowolone i bardzo chętne do zabawy na nich, a to już był dobry znak, jeśli teraz się oswoją i poczują lepiej, to później będzie im łatwiej spać osobno.
<Pasterzyku? C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz