poniedziałek, 18 grudnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Wiedziałem, że Sorey trochę obawiam się tego spotkania z synem, a to tylko dlatego, że troszeczkę go nastraszyłem, nie chciałem tego robić, ja tylko chciałem, aby był świadom tego, jak to wyglądało między nimi, co nie oznaczało, że nadal tak jest, w końcu, teraz gdy wrócił, wszystko może być inaczej, najważniejsze, tylko aby nie kazał się powtarzać naszemu synowi, który nie jest taki jak my. Niby nasza krew, a jednak mimo to jest zupełnie inny niż my no i co my możemy z tym zrobić? Zupełnie nic, musimy się z tym pogodzić bo w końcu to nasz rodzony syn.
Wzdychając ciężko, zabrałem się do pisania odpowiedzi dla naszego syna, w końcu musiało to dotrzeć do niego najpóźniej jutro, a im szybciej się za to zabiorę, tym szybciej będziemy mogli to wysłać i mieć to za sobą przynajmniej do dnia, w którym to spotkamy się z Merlinem i Yutom i oby wszystko było tak, jak być powinno, bo nie wiem, jak to wszystko zniesiemy.
List został napisany i wysłany, a ja już po chwili mogłem dołączyć do rodziny, która świetnie bawiła się w salonie.
- Mama, zobacz, zobacz to dla ciebie - Zawołał nasz syn, podchodząc do mnie z kartką, na której były odbite rączki naszych dzieci, które zostały wymazane farbą.
- O jej, dziękuję piękne - Odezwałem się, uśmiechając do synka, którego ucałowałem w policzek. - A tatuś też dostał? - Dopytałem, ciekaw czy dzieci zrobiły coś dla taty.
- Dada ma tu - Powiedziała zadowolona Hana, wskazując dłonią na kartkę trzymaną przez tatę.
Z uśmiechem przyjrzałem się rysunkom, które dla nas zrobiły, ciesząc się, że Sorey zabrał maluchy z ich łóżek, dbając o to, aby zajęły się czymś ciekawszym od skakania po łóżku.
- Super - Zadowolony przyjrzałem się tym małym arcydziełom, stworzonym przez maluchy uśmiechając się ciepło, chcąc zachować te rysunki..
Zabawa z dziećmi jak zawsze zmęczyły maluchy, które zjadły kolację, zostały przez nas umyte i położone do swoich łóżeczek, a co za tym idzie, osobnych pokoi co nie do końca im się podobał, potrzebowały nas, aby zasnąć, teraz gdy nie spały razem w nocy, mogą się nam budzić, ale i z tym sobie jakoś poradzimy. A przynajmniej taką mam nadzieję.
- Haru już śpi - Odezwałem się zadowolony i jednocześnie trochę już zmęczony tymczasem spędzonym z dziećmi.
- Hana też, oby tylko co chwile nie wstawały - Odpowiedział, ciężko przy tym wzdychając, no cóż, różnie może być, na szczęście nas jest dwóch, a więc powinniśmy sobie poradzić, nawet jeśli to będzie niezbyt dla nas przyjemne.
- Damy radę, jesteśmy razem, a więc zawsze sobie ze wszystkim poradzimy - Zapewniłem, całując go delikatnie w policzek, chwytając jego dłoń, aby pociągnąć w stronę naszej sypialni, gdzie wspólnie mogliśmy położyć się do łóżka, wtulając w swoje ciała.
Zadowolony zamknąłem oczy, mając ochotę na sen, dziś już naprawdę mając dość tego dnia.
- Miki śpisz? - Zapytał, bawiąc się moimi włosami.
- Nie, coś nie tak? - Dopytałem, podnosząc głowę, aby móc spojrzeć mu w oczy.
- No bo ja nie wiem, czy powinienem iść do Merlina, trochę się martwię, że to się źle skończy - Wyznał, co rozumiałem doskonale, bo przecież miał prawo się bać, tym bardziej że wiem czym tak się bardzo martwi.
- Hej kotku, ja wiem, że Merlin czasem wydaje się straszny, ale nie martw się nim, będę tam przy tobie - Zapewniłem, całując go w usta, uśmiechając się przy tym łagodnie.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz