Dalej nie byłem jakoś bardzo przekonany. Znaczy się, to, że Miki tam ze mną będzie to był wielki plus, bo ja nie wiem, jakbym sobie poradził, gdyby jego tam nie było. Pewnie bym został wyrzucony na zbity pysk. Nadal istnieje taka możliwość, bo na przykład się zapomnę i spytam się Merlina o coś, co już nam powiedział. Przecież ja nawet nie pamiętam, co nam powiedział. Więc skąd mam wiedzieć, o co mogę się pytać, a o co nie mogę? Może ja w ogóle się nie będę odzywał? Tylko będę odpowiadał na pytania. A jak jakoś źle odpowiem na pytanie? Chyba jednak lepiej, aby w ogóle nic nie mówić. Ale to chyba będzie niegrzeczne. Więc chyba najlepiej byłoby, gdybym nie poszedł? Rany, teraz mam mętlik w głowie.
- Jakoś takie lepsze nastawienie miałem, kiedy mi nie opowiedziałeś, jakie to miałem z nim relacje kiedyś – mruknąłem dalej taki troszkę zestresowany. Do soboty, co prawda, jeszcze trochę czasu było, no ale to dosłownie chwila i już trzeba będzie się zbierać i przygotowywać. I tym też zacząłem się stresować. Bo pewnie jakoś specjalnie trzeba było się tam ubrać, bo to w końcu wystawny dom, więc i goście się muszą wystawnie prezentować. Radość, którą czułem wcześniej, kiedy usłyszałem, że jesteśmy zaproszeni na obiad aktualnie tak troszkę przygasła.
- Wybacz, ale uznałem, że lepiej dla ciebie będzie, jak będziesz miał tego świadomość – dodał zmartwiony, gładząc mnie po policzku swoją cudownie chłodną dłonią.
Chciałem mu coś odpowiedzieć, ale usłyszałem płacz Hany. Nie chcąc, by obudziła ona Haru, ucałowałem Mikleo w czoło i wstałem z łóżka, by udać się do jej cudnego pokoiku, który przygotowałem jej już jakiś czas temu. I nie tylko jej bo przecież Haru także. I całkiem z nich zadowolony byłem, swoją drogą. Powinny im one starczyć na naprawdę długo, a jak będą już troszkę większe i zaczną chodzić w te okres nastoletni, no to wtedy się remont zrobi. Ale to do tego czasu jeszcze dużo, dużo lat.
- Już, spokojnie, jestem tu, księżniczko – odezwałem się, wchodząc do jej pokoju.
- Potwór – powiedziała zapłakana, wskazując na kąt pokoju, gdzie faktycznie nie docierało światło świeczki.
- Już sprawdzam, ale jestem prawie pewien, że nic tam nie ma – odparłem, przywołując w dłoni mały płomień, którym poświeciłem w tym roku. – Widzisz? Nic tu nie ma. Ale na wszelki wypadek postawimy na straży jednego z misiów. Który ma cię pilnować? – zapytałem, odwracając się do mojej księżniczki. Dziewczynka podała mi jednego z większych pluszaków, którego zaraz postawiłem w kącie.
- Dada, zostaniesz? – zapytała, patrząc a mnie z łezkami w tych cudnych oczkach. No i ja miałem jej powiedzieć nie? Aby tak zrobić, chyba musiałbym nie mieć serca.
- Zostanę, księżniczko, zostanę. Przeczytam ci coś, dobrze? – zaproponowałem, chwytając za książkę, którą czytałem jej... piętnaście minut temu? Chyba coś takiego.
Dziewczynka przesunęła się tak, bym mógł zająć miejsce obok niej na łóżku, a kiedy to uczyniłem, od razu się do mnie przytuliła. Opatuliłem ją dokładnie kołderką i powolutku zabrałem się czytanie, które trwało, i trwało, aż w końcu oboje nie zasnęliśmy. Znaczy, najpierw zaczęło przysypiać się Hanie, dlatego poczekałem, aż zaśnie tak na pewno, no i podczas tego jakoś tak się stało, że też zasnąłem.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz