sobota, 30 grudnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Przespałem kilka dobrych godzin, moje ciało naprawdę było zmęczone, pragnąc odpoczynku, który był nam obojgu potrzebny po tak intensywnej, ale jak przyjemnej nocy we dwoje.
Podnosząc się do siadu, rozciągnąłem leniwe swoje mięśnie, zerkając na męża, który wciąż spał.
Z uśmiechem na ustach ucałowałem go delikatnie w czoło, wstając z łóżka, nakrywając go kocem, aby nie było mu za zimno, samemu zakładając jedynie jego koszulkę, opuszczając naszą sypialnię aby się porządnie umyć po nocy, przebrać w świeże ubrania, rozczesać porządnie włosy, które pozwoliłem sobie rozpuścić. I w taki właśnie sposób byłem już gotowy do wyjścia z łazienki.
Zadowolony zjawiłem się w kuchni, gdzie od razu musiałem zająć się zwierzakami chcącymi nie tylko uwagi, ale i jedzenia, nie mając wyjścia ani serca im odmówić posiłku dałem im to, na co miały ochotę, mogąc zrobić sobie coś zimnego do picia i mężowi kawę coś tak czując, że i taj niedługi się wybudzi ze snu.
I tak jak myślałem, gdy tylko zalałem gorącą wodą kawę, mój mąż pojawił się, jak na zawołanie przytulając do moich pleców.
- Dzień dobry owieczko, dlaczego nie było cię przy mnie, gdy się obudziłem? - Zapytał, gdy tylko odwróciłem głowę w jego stronę, łącząc usta w pocałunku.
- Ponieważ mój drogi mężu wyspałem się już i nie chciało mi się leżeć, w tym czasie zdołałem się umyć, przebrać, nakarmić zwierzaki, pobawić się z nimi, no i zrobić ci kawę - Objaśniłem, podając mu kawę wprost do rąk, aby od razu mógł się jej napić.
- O dziękuję, co ja bym bez ciebie zrobił - Zadowolony od razu zabrał ode mnie kawę, biorąc łyk tego lubionego przez siebie napoju.
- To dosyć proste, zrobiłbyś sobie kawę sam - Wyznałem, nie widząc w tym najmniejszego problemu, tym bardziej że często robi sobie on ją sam.
- Miki, dobrze wiesz, o co mi chodzi - Odezwał się, odstawiając kubek na blat, przyciągając mnie bliżej siebie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. - Bez ciebie w życiu bym sobie nie poradził ani ze sobą, ani z dziećmi - Gdy to mówił, robiło mi się całkiem milutko i cieplutko na sercu, a jednak mimo to wiedziałem, że on sobie poradzi, poradzi lepiej, niż może sobie w tej chwili wyobrażać, w końcu, gdy ja zniknąłem z tego świata, wychowywał Yuki'ego, i dał sobie świetnie radę, może trochę się załamał, ale to i mi się zdążyło, gdy mój mąż umarł, dla tego nie uważam, aby źle sobie w tej sytuacji poradził.
- Poradziłbyś sobie, ja w ciebie nigdy nie przestanę wierzyć - Widząc jego niepewność, uśmiechnąłem się ciepło, składając szybki pocałunek na jego ustach. - Wiesz, myślę, że to dobry pomysł, abyś wypił spokojnie kawę i ubrał się - Zacząłem i nim zdążyłem dokończyć, mój mąż przerwał mi chyba trochę niezadowolony tym, że musiałby się ubrać.
- Po co? Dobrze mi bez ubrań, jest mi ciepło i nie muszę nic na siebie zakładać - Stwierdził, z czym nie miałbym problemu, gdyby nie to, że właśnie po dzieci musimy iść.
- Nie ma, ale chyba pora się po nie zbierać, nie uważasz? - Zapytałem, łagodnie się przy tym uśmiechając.

<Pasterzyku c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz