Merlin nie wyglądał na zbytnio zadowolonego, trochę może, nie za bardzo chcąc, abyśmy zabrali ze sobą dzieci, on nigdy ich nie lubił, nawet gdy był dzieckiem, odtrącał od siebie innych ludzi a przede wszystkim dzieci które zawsze były głoszę od niego samego, no cóż, nasz syn jest naszym połączeniem, zimny i obojętny jak ja kiedyś a.. No właśnie nie przypomina mi w tej chwili swojego taty, no może tylko wtedy gdy się obraża, tak to zdecydowanie wtedy przypomina swojego tatę.
- Możecie wsiąść ze sobą Hane i Haru, ale tylko wtedy, jeśli niczego nie popsują, Yuto ma w domu bardzo drogie rzeczy nie chce słuchać później, że jakieś... To znaczy, moje rodzeństwo coś u niego w domu popsuło - Odezwał się, siadając przy stole, popijając herbatę.
- Dobrze przypilnujemy je, możesz być o to spokojny - Zapewniłem, rozumiejąc, o co mu chodzi, nie specjalnie przejęty tym jego zachowaniem które dla mnie nie było niczym nowym, to mój syn, wychowałem go i widziałem w gorszych chwilach niż jego niechęć do dzieci.
Czas spędzony z Merlinem był inny niż tego spędzony z Misaki lub Yukim a mimo to ja nie narzekałem, lubiłem spędzać czas z tym złośnikiem i zimnym draniem, on zawsze lubił wykorzystać ludzi a ja, mimo że doskonale wiedziałem jaki nas syn jest, nie specjalnie na to narzekałem, starałem się go dobrze wychować, ale po śmierci jego taty wszystko się zmieniło i to zmieniło na gorsze.
Merlin pożegnał się z nami po obiedzie który przygotowałem, musząc wracać już do narzeczonego który czekał na niego w już w domu.
- Miki - Usłyszałem głos mojego męża który odezwał się do mni, gdy tylko nasz syn opuścił nasz dom.
- Hym? - Odezwałem się cicho, odwracając głowę w jego stronę, ciekaw tego, co chciałby mi powiedzieć.
- Po kim Merlin jest taki oschły i może nawet za bardzo obojętny no chyba nie po nas - Odparł, bardzo pewien tego faktu, oj jak bardzo się mylił, gdyby tylko pamiętał jaki byłem przed laty, wszystko by zrozumiał, nie zadając takich pytań.
- Cóż, niestety lub stety chyba to moja zasługa - Odezwałem się, uśmiechając do niego łagodnie, drapiąc się po głowie, przypinając sobie te czasu w których to ja byłem taki cóż zimny, oschły i nieobecny. No i wiele innych rzeczy które mógłbym powiedzieć o sobie.
- Twoja? Przecież ty nie jesteś oschły, to znaczy czasem wydajesz się trochę obojętny lub zimny, ale nie tak jak Merlin, on bije cię w tym na łeb i szyję - Na te słowa uśmiechnąłem się do niego ciepło, podchodząc bliżej niego, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Tamten ja był zupełnie inny niż ten którego teraz znasz. Nim się spotkaliśmy po pięciu latach, rozłąki dziadek wbijał mi do głowy, że emocje są złe, że nie wolno ich okazywać no i to robiłem, nie okazywałem ich, Merlin jest taki jak ja w młodości i gdyby nie ty pewnie nadal bym taki był - Zapewniłem, stając na palcach, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, mim wtuliłem się w jego cudowne ciało.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz