Jego słowa troszeczkę mnie zaskoczyły, jak to czekolada tuczy? To znaczy w dużej ilości tuczy, ale czy w tak małej ilości? Nie, no już nie wpadajmy ze skrajności w skrajność, to tylko jeden kubek gorącego napoju, który ma na celu go rozgrzać i dać radość kubkom smakowym, dlaczego więc uważa, że to mu zaszkodzi? On naprawdę jest czasem niereformowalny.
- Nie będę tego nawet komentował - Odezwałem się, wychodząc z naszej sypialni, wchodząc do kuchni, w której i tak zrobiłem mu gorącą czekoladę, no i niech on sobie tam ponarzeka, że nie chce, kiedy to ewidentnie tego chce, sam sobie życie komplikuje no i po co? Nie rozumiem go.
- Proszę, gorąca czekolada jak sobie życzyłeś - Odezwałem się, gdy tylko podszedłem do niego, podając mu gorący przygotowany przeze kubek gorącej czekolady.
- Nie, mówiłem, że chce wodę, nie chce przytyć od tej czekolady - Odezwał się, gdy tylko odebrał ode mnie kubek. Mój panie, on chyba oszalał, myśląc, że to takiej ilości przytyje.
- Daj ty już spokój z tym tyciem, nic ci nie będzie, nie przytyjesz od czekolady nie od tak małej ilości - Odezwałem się widząc, jak patrzy na czekoladę, którą tak bardzo wypić chciał. - Napij się i niczym nie przejmuj, ja i tak cię będę kochał bez względu na wszystko, nawet jeśli przytyjesz, chociaż to niemożliwe - Zapewniłem go całując w czoło, musząc go opuścić, musząc zająć się Rosołkiem, który już był prawie że do nałożenia, jeszcze trochę i niedługo już razem będziemy mogli wspólnie go zjeść.
Z sypialni dało się usłyszeć ciężkie westchnięcie mojego panicza który. Na szczęście nic już nie mówił, a i to dobrze, bo głupoty opowiadał równo. Uważając, że taki zwykły napój może spowodować u niego nadmierne kilogramy, on czasami naprawdę powinien palnąć się w łeb i zastanowić nad tym, co on mówi, niby taki mądry człowiek a czasem takie głupoty opowiada, no naprawdę aż brak mi słów.
Gotując makaron, który musiałem najpierw zrobić. Czułem satysfakcję z gotowego przez siebie obiadu, mając nadzieję, że mu zasmakuje, bo jeśli nie to obiecuję, że więcej gotować dla niego nie będę. Co ja opowiadam, przecież i tak będę mu gotował, nawet jeżeli by mu to nie zasmakowało, co prawda na razie wszystko, co robię, mu smakuje. Ale kto go tam wie, on czasem potrafi mieć dziwne zachcianki, których ja nie znam i mogę nie umieć zrobić.
Zadowolony ze swojej pracy skierowałam się do sypialni, aby zwrócić jego uwagę.
- Jesteś głodny, zjesz może rosół? - Zapytałem, przyglądając mu się z uwagą, chcąc dostrzec zmieniającą się na jego twarzy minę..
- Nie chce - Burknął, ewidentnie za coś na mnie obrażony, tylko za co? Za to, że zrobiłem mu gorącą czekoladę? No nie, niech już nie przesadza, zrobiłem przecież to, na co miał ochotę, a więc skąd ta niezadowolona mina? To dlatego, że powiedziałem mu to jedno zdanie odnośnie do czekolady? Ja naprawdę czasem go nie pojmuję.
- Jesteś pewien? - Dopytałem, zachowując spokój, mając bardzo, ale to bardzo dużo cierpliwości W końcu w pracy jestem zmuszony do opiekowania się młodymi uczniami. A to zobowiązuje do sporej cierpliwości.
- Tak, nie jestem głodny - Mruknął, nawet na mnie nie patrząc, nie do końca wiedząc, na co on liczy, ale niczego takim zachowaniem nie osiągnie.
- W porządku jak sobie chcesz, daj znać, jak już zgłodniejesz - Odpowiedziałem, wychodząc z sypialni, aby chociaż sobie nałożyć jedzenie, bardzo się nad tym napracowałem, a więc miałem zamiar korzystać z pysznego rosołu.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz