Czy by mi przeszkadzało to, o czym wspominał Miki? Sam nie wiem. Trudno mi było to stwierdzić. Nie spędzałem z nim bardzo dużo czasu, więc tak jakby go... no, nie znalem. Dużo słyszałem historii o nim z ust mojego męża, kiedy mi opowiadał o moim ludzkim życiu, no ale to nie to samo. A więc skoro go tak mało znałem, to może najwyższa pora, by to nadrobić? Chciałbym mieć w końcu dobry kontakt ze wszystkimi dziećmi. A kiedy drugi raz nadarzy się taka okazja? Nieprędko, zdaje się.
- Ja bym do niego poszedł na te dwa dni. I trochę bym go poznał – przyznałem, nie widząc w tym żadnego problemu. Byłem całkiem pozytywnie nastawiony na ten pomysł. Ja to raczej zawszy pozytywny jestem, jak chodzi o życie. Z reguły. A negatywnie to tylko do siebie jestem, bo ja w porównaniu z Mikim to raczej takim słabym aniołem byłem. Bo ani to pożyteczny, ani nawet ładny. Ale gdyby tak do nikogo mnie nie przyrównywać, to taki całkiem niezły jestem. Nienajgorszy, ale też i nienajlepszy. Taki przeciętniak ze mnie.
- Ale wiesz, że Merlin się znacznie różni innych naszych dzieci? – dopytał, przyglądając mi się z lekkim zmartwieniem. Naprawdę Merlin jest aż taki zły? Trochę trudno mi w to uwierzyć. Owszem, był taki trochę inny, bardziej oszczędny w emocjach, no ale czy to coś złego? No nie. Zaskoczył mnie po prostu tak trochę wtedy, jak do nas przyszedł, no bo się nie spodziewałem. Ale teraz się spodziewam tego, więc nie będę zaskoczony. Też pytanie, jaki będzie jego partner... cóż, też się przekonam, najwidoczniej.
-Wiem. Zauważyłem. Podobnie jak zauważyłem, że tak trochę relacja nasza słaba jest i chciałbym ją poprawić – odpowiedziałem, chcąc mu trochę nakreślić tę sprawę z mojego punktu widzenia. – A jak faktycznie będzie aż tak źle, to po prostu nie zostaniemy na noc, tylko wrócimy do domu, no ale wątpię, by było aż tak źle – powiedziałem, nie tracąc swojego optymizmu.
- Skoro jesteś taki pewny, to piszę odpowiedź – odpowiedział, ciężko wzdychając. Skoro on nie jest przekonany, że powinniśmy iść na jeden dzień, to powinniśmy iść na jeden dzień? On jest mądrzejszy, bardziej doświadczony, to powinniśmy się słuchać jego, nie mnie. Ja wiem, że czasem zdarza mi się mieć rację, ale to czasem. Czyli rzadko. Bardzo rzadko. Za rzadko, by w tak ważnych sprawach również się mnie słuchać
- A ty nie jesteś? – dopytałem, przyglądając się, jak wyciąga kartkę, atrament i pióro, by zabrać się za pisanie.
- Po prostu trochę go znam i jestem świadom tych różnic pomiędzy wami – wyjaśnił spokojnie, na co kiwnąłem głową.
- Z synem się chyba zawsze jakoś dogadam. Tak mi się wydaje. Tylko nie wiem, jak z tym jego narzeczonym – odparłem, zajmując miejsce obok niego.
- A pamiętasz, jak się nazywał ten jego narzeczony? – dopytał, przyglądając mi się z uwagą. To było bardzo dobre pytanie. A może było ono po prostu podchwytliwe? Bo na przykład nigdy ono nie padło? Ja go nie kojarzę. Ale to też może wina mojej słabej pamięci.
- No... nie, bo nigdy mi nie mówił? – odpowiedziałem niepewnie, bo jak tak to na głos powiedziałem to zdałem sobie sprawę, że to głupie by było, gdyby stało się to prawdą. Chociaż, czy to takie ważne, bym teraz znał jego imię? I tak widzieć się będziemy pierwszy raz, to na pewno mi się przedstawi. I wtedy już na świeżo będę wiedział.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz