Cieszyłem się z takich słów, po których uśmiech sam pojawił się na moich ustach, uwielbiałem, gdy do mnie tak mówił, uwielbiałem, gdy leży mnie był, mimo że czasem bym go udusił za jego zachowanie, jednak kocham go i nie wyobrażam sobie, życia bez niego
Łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, położyłem się wraz z nim na łóżku, nakrywając go kołdrą siebie zresztą też, głaszcząc delikatnie po miękkich włosach.
- Wiesz, ja też się za tobą stęskniłem - Przyznałem, patrząc mu prosto w jego cudowne oczy które tak lubiłem, z resztą ja całego go lubiłem, każdy kawałek jego ciała, każde spojrzeniem, każdy uśmiech, nic więcej nie miało dla mnie znaczenia, on cały był idealny, był moim szczęściem i jednocześnie moim zmartwieniem, nic więcej nie było mi w życiu potrzebne.
Mój panicz wślizgnął dłonie pod moją koszulkę, dotykając to moje rozgrzane ciało tymi lodowatymi dłońmi które wywołały okropny dreszcz przechodzący całe moje ciało.
- Gdzieś ty te ręce trzymał - Mruknąłem, krzywiąc się przy tym nieznacznie.
- Ja? Pod kołdrą, to nie jest moja wina, że tu jest tak strasznie zimno - Przyznał, patrząc na mnie z delikatnym niezadowoleniem wymalowanym na twarzy. A on znów swoje, cały czas mówi, że tu jest zimno, że ten dom to ruina i że w ogóle nie rozumie, jak można tu żyć, ale w końcu tu życie i co? No i wcale aż tak źle to mu nie jest, niech już nie narzeka, bywało gorzej, tylko on jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawę, nigdy nie musiał znosić w takim miejscu takiej prawdziwej zimny, a więc niech nie mówi, że tu jest złe, bo źle to dopiero może się zacząć tu robić.
- Tu jest jeszcze ciepło mój drogi, tu dopiero może stać się zimno - Przyznałem, uświadamiając mu ten jeden drobny fakt, już teraz narzeka, a co by było, gdyby nie kominek a przez te nieszczęsne okna które do końca szczelne nie są, do domu wkradł się zimny wiatr, doprowadzając go do jeszcze większego zimna.
- Może być tu jeszcze zimniej niż i tak jest? - Zapytał, unosząc głowę ku górze, aby spojrzeć w moje oczy.
- No tak, teraz to i tak jest ciepło, uwierz mi - Zapewniłem go, powoli czując ulgę z powodu jego coraz to cieplejszych dłoni trzymanych na moim brzuchu.
- A ty mi uwierz, że będziesz zmuszony do zamieszkania w innych, znacznie lepszych warunkach niż te - Stwierdził, czym jak zawsze mnie musiał zaskoczyć, przecież już coś na ten temat mówiłem, nie chce nigdy się wyprowadzać, a już na pewno nie do niego, jego babcia mnie nie lubi, a ja nie chcę mieć z nią nie do czynienia.
- Nie chce zmieniać domu, tu jest mi dobrze, poza tym niech chce zamieszkać u ciebie, twoja babka mnie nie lubi, a ja nie chcę mieć z nią nic wspólnego - Powiedziałem, mówiąc całkiem serio, ta kobieta i jej zachowanie naprawdę mnie przerażało.
- A gdyby jej nie było? - Dopytał, przyglądając mi się z uwagą.
- Cóż, gdyby jej nie było, mógłbym to przemyśleć - Przyznałem, mówiąc prawdę, jednam przemyśleć, a nie od razu się zgodzić, bo to zupełnie coś innego.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz