Byłem zadowolony, że wziął ze sobą śniadanie i naprawdę ma ochotę je jeść. Gdyby oczywiście nie zabrał go ze sobą, to ja już coś bym mu kupił, byleby nie chodził głodny przez tyle godzin. W końcu, to takie trochę niezdrowe. A od kiedy jest nie tylko moim ulubionym strażnikiem, ale i parterem życiowym oraz osobą, którą szczerze kocham, co przecież do tej pory mi się nigdy nie zdarzyło, dlatego też muszę dbać o niego jeszcze bardziej, niż do tej pory. Podejrzewam, że to takie jego niejedzenie śniadania to kwestia tego, że nie jest przyzwyczajony, ale to jeszcze zmienimy. Najpierw trzeba nauczyć go wstawania wcześniejszego bez żadnego marudzenia, bo to na razie jego największy problem. A jak się już tego nauczy, to jedzenie śniadania z rana też się go nauczy.
- Nie, dziękuję, jadłem przecież wcześniej. Ale za to zamierzam sobie zrobić kawę. Też ci przygotować? – zaproponowałem, nie spuszczając z niego wzroku.
Naprawdę bardzo podobało mi się to, co widzę. Już nie mówiąc o tym, że może tak troszeczkę cieszył mnie fakt, że założył na siebie to, co mu kupiłem. Do tej pory sprezentowałem mu tylko zielony garnitur, który założył raz. A szkoda, bo w nim też wyglądał bardzo elegancko. Muszę zainicjować sytuację, w której będzie musiał go znowu ubrać. Może jakaś kolacja? Elegancka kolacja. W miejscu wystawnym, prywatnym, i cichym. W niedzielę moglibyśmy się na takową wybrać. Po tym obiedzie będę potrzebował jego uwagi i bliskości, taka kolacja będzie więc dobrym ruchem. I takie kolacje są też chyba romantyczne. Tak mi się coś kojarzyło. Chyba dla Haru będę musiał zacząć czytać te wszystkie powieści romantyczne, by w końcu zrozumieć, o co mu w ogóle chodzi. Oby mi tylko ten tekst mózgu nie zlasował.
- Kawa byłaby wspaniała – odpowiedział, a ja oczywiście zabrałem się za jej przygotowanie. Haru chyba troszkę zdenerwował przesłuchując nowego podejrzewanego, podczas kiedy ja raczej nie byłem zbyt wzruszony. Bardziej irytował mnie Bunta, a Oda obrzydzał. A ten? Po prostu zgrywał idiotę, co mu nic i tak nie da. Nie z dowodami, które mamy.
- Proszę i smacznego. Tak właściwie, to chce ci się dzisiaj robić jakiś obiad? – zapytałem, stawiając na blacie oba kubki, jednocześnie też zajmując miejsce naprzeciw niego.
- Cóż, raczej nie mam wyjścia. Ja będę głodny, ty będziesz głodny, więc coś nam przygotuję – odpowiedział, zabierając się za jedzenie, które swoją drogą, najapetyczniej nie wyglądało. Pewnie dlatego, że jest zimne. A takie rzeczy najlepiej to się je, jak są ciepłe, prosto z patelni. Podobnie jak najlepszy jest chleb tak prosto z pieca, ciepły na tyle, by dało się go pokroić i nie oparzyć sobie palców. Takiego świeżego chlebka to bym sobie zjadł...
- A gdybyśmy poszli na obiad na miasto? Ja stawiam – zaproponowałem, nie mając za bardzo z tym problemu. A taka mała odmiana nam obu dobrze zrobi.
- Nie wiem, czy mam ochotę na spożywanie posiłku w jakichś wymyślnych restauracjach – mruknął, nie do końca przekonany. Trochę go mogłem zrozumieć, niektóre miejsca, jak chociażby zajazd, miały swoją specyficzną aurę, której Haru może nie udźwignąć. Ja sam czasem miałem z tym problem, tylko po prostu lepiej to znosiłem.
- Nie pójdziemy do żadnej wymyślnej restauracji, tylko do miejsca, w którym można dobrze zjeść i które trzyma poziom. Chcę cię zabrać na obiad, nie na randkę. Gdyby to miała być randka, postarałbym się znacznie bardziej – powiedziałem zgodnie z prawdą. Randka byłaby niespodzianką. I zacząłbym ją planować nieco wcześniej, by była jak najbardziej perfekcyjna. A ten obiad był zwykłym, spontanicznym pomysłem.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz