Każdy kolejny dzień w tej chorobie był bardzo podobny do poprzedniego. Za dnia zwykle czułem się nieco lepiej, więc mogłem spędzać z nim czas a przykład w kuchni obserwując, jak gotuje, co było całkiem miłym dla oka widokiem. Ale wieczory były najgorsze. Haru tłumaczył mi, że to normalne jest, że w chorobie wieczory i poranki były najgorsze, ale dla mnie to tam nic nie było normalne. Czasem także prosiłem go, by mi poczytał, to przez tę gorączkę trochę taki miałem zamglony wzrok i miałem problem z czytaniem. Wiem, bo próbowałem to robić, kiedy Haru wychodził na spacer z psem. I właśnie kiedy Haru mi czytał, miałem wrażenie, że nie widzi dobrze. Czasem obił dłuższe przerwy w czytaniu, albo zbliżał książkę bardzo do swoich oczu, albo wręcz przeciwnie, oddalał, tak, jakby nie widział. Albo miał problem z czytaniem. Może nie czytał za często na głos? Nie no, ja też nie czytałem za często na głos i takich problemów nie miałem. Ale on nie jest mną, więc może ma po prostu problem z czytaniem na głos. Chociaż, ta druga opcja też jest możliwa... w końcu, ma już trzydzieści lat. Nie jest to jakoś bardzo dużo, owszem, ale z wiekiem pojawiają się różne problemy. Całe szczęście, że to tylko oczy, a nie inna część ciała. Nie poruszałem z nim jeszcze tego tematu, ale na to przyjdzie czas, bo ja mu na pewno nie odpuszczę. Jeżeli to problem psychiczny, no to mu nie pomogę, ale jeżeli siada mu wzrok, trzeba działać jak najszybciej, nim się jeszcze bardziej to popsuje.
Po trzech albo czterech dniach gorączkowania nastąpił jakiś przełom, bo po sprawdzeniu rano temperatury Haru stwierdził, że moje czoło jest chłodne. Nie wiem, czy w ogóle odczułem brak gorączki. Ja tam nie czułem, żeby było bardzo inaczej. Chociaż, nie, jednak czułem się trochę inaczej. Otóż, jego dłoń nie była chłodna, a ciepła. Tak cudownie ciepła... i przytulanie się do niego będzie bardzo przyjemne.
- Ale dalej jest mi zimno. I nie mam na nic siły – przyznałem jeszcze zachrypniętym głosem, patrząc na niego spod ciężkich powiek.
- Może ci być zimno, bo zawsze jest ci tu zimno. A nie masz sił, bo twoje ciało jest wykończone po chorobie – wyjaśnił, gładząc mój policzek, co było bardzo przyjemne. Ciekawe, czy dla niego też. Nie miałem ostatnio siły i pamięci, by dbać o skórę na twarzy. Ledwo miałem siłę, by się wykąpać, a i to nie zawsze mi się udawało i Haru musiał mi pomóc i się umyć, i wytrzeć. Przez to zaniedbanie i ciągle palący się kominek moja skóra musi być naprawdę wysuszona. A kto lubi gładzić suchą skórę? Przecież to nie jest ani trochę przyjemne.
- Ale czym jest wykończone? Tym leżeniem? Choroby nie mają sensu – przyznałem, pusząc lekko poliki. – Ale skoro już nie mam gorączki, to mogę wracać do pracy? – dopytałem z nadzieją.
- To dopiero za jakieś dwa, trzy dni, jak już odpoczniesz. Teraz jeszcze nie dasz rady nawet do niej dotrzeć, a co dopiero tam spędzić kilku godzin – odparł, całując mnie w czoło. – A teraz zamiast ziół mogę zaproponować ci z rana kawę. Albo gorącą czekoladę.
- Czekoladę poproszę – doparłem bez zastanawiania. W sumie, to takich słodkich rzeczy nie powinno się za często spożywać, bo nie jest to zdrowe, i na pewno doda mi trochę tłuszczu... na pewno musiałem przytyć po tych kilku dniach bez absolutnie żadnego ruchu. Muszę przyznać, oblał mnie zimny pot na samą tę myśl. Jak najszybciej muszę zacząć się ruszać i ćwiczyć, by znów wrócić do ciala idealnego, w którym to Haru się zakochał. – Albo nie. Może wodę poproszę. Ona nie tuczy, a ja bez ruchu na pewno przytyłem – dodałem, tak nie za bardzo chcąc się teraz napić wody, ale tylko na nią w takim stanie sobie mogłem pozwolić.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz