Oczywiście, że mu ufałem. W większości przypadków. Bo w niektórych przypadkach wydaje się być za głupi i nie łapie, kiedy ktoś go podrywa czy nie, i wtedy ja muszę interweniować. Trochę bałem się, że na tym obiedzie znów będzie podrywany, zwłaszcza, że Kana już raz do niego próbowała zarywać, a on niczego nie dostrzegł. Chociaż, może po tym, jak mu powiedziałem o swoich obawach i niezadowoleniu związanych z zachowaniem tej dziewczyny, będzie bardziej uważny? Mam nadzieję. Tylko ona i wiara w niego mi aktualnie pozostały.
- Postaram się za bardzo o tym nie myśleć i zaufać ci całkowicie – powiedziałem, patrząc uparcie nie na niego, a na kubek, z którego jeszcze niedawno piłem kawę. Teraz jeszcze nie będzie ze mną tak źle, ale jutro, jak go nie będzie, to trochę mogę wariować. Dobrze, że przynajmniej sam nie będę, tylko z Kodą. Może jakoś łatwiej będzie mi to znosić.
- A ja obiecuję, że nie zawiodę twojego zaufania – odparł łagodnie i zaraz poczułem, jak jedna z jego dłoni unosi mój podbródek, a kciuk gładzi dolną wargę. Zachęcony przez ten gest spojrzałem na niego, trochę nie rozumiejąc tego delikatnego zachowania. Haru, niezrażony moją niewiedzą, po raz kolejny połączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który oczywiście odwzajemniłem, nie widząc powodu, dla którego miałbym tego nie robić. – Kocham ciebie i tylko ciebie. Chcę, byś to zapamiętał i o tym wiedział – odpowiedział, kiedy się od siebie odsunęliśmy, by zaczerpnąć powietrza.
- Mam to na uwadze. Podobnie jak mam na uwadze to, że inni czując coś do ciebie. I coś mi się wydaje, że już powinniśmy się zbierać, bo się spóźnimy, a ja nie chcę później tego odrabiać – powiedziałem, zerkając na zegarek troszkę taki poddenerwowany i jednocześnie speszony jego zachowaniem i słowami. Co prawda, nie słyszałem tego pierwszy raz. Ale z każdym razem, kiedy to słyszałem, trochę w to niedowierzałem. Jeszcze chyba nie do końca to do mnie dotarło.
- Dobrze, już, idziemy – odpowiedział, odsuwając się ode mnie.
Mogąc w końcu się ruszyć spod ściany, wpierw podszedłem do lustra upewniając się, że moje włosy ułożone są wręcz idealnie, a ubrania perfekcyjnie przylegają do ciała. Dopiero po tym mogłem założyć buty z małym podwyższeniem, założyć płaszcz na ramiona, okręciłem szalik wokół swojej szyi i byłem gotowy do wyjścia. Haru jedynie założył bluzę i zawołał do siebie psa, i także oznajmił mi, że był gotowy. A kiedy się odwróciłem, by na niego spojrzeć, trochę mi ręce opadły.
- A ty w ogóle robiłeś coś z włosami? – zapytałem, unosząc w powątpieniu jedną brew.
- A po co? Wyglądają dobrze. I faktycznie takie troszkę bardziej miękkie są po tych twoich specyfikach różnych – odezwał się zadowolony, przeczesując włosy dłonią i powodując na nich jeszcze większy bałagan.
- Siadaj. Mamy jeszcze chwilę – poprosiłem, nie mogąc na nie patrzeć, i chwyciłem za grzebień.
- A muszę Przecież wszystko dobrze jest – mruknął niezadowolony, ale mimo tego posłusznie usiadł.
- Tylko ci włosy przeczeszę. I ułożę. To nic strasznego, a wyglądać będziesz o wiele lepiej – wyjaśniłem, biorąc się do pracy. – Dwie minuty roboty i wyglądasz wspaniale – powiedziałem, po chwili odsuwając się od niego, by mógł spojrzeć na własne odbicie i sam ocenić.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz