Kiedy dzieci skakał po swoich nowych łóżkach, ja musiałem coś zrobić ze starymi. Początkowo chciałem je zanieść na strych, ale bardzo szybko zrezygnowałem z tego rozwiązania, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, te łóżeczka swoje ważyły, a po drugie, ciężko szło je złapać wygodnie i zanieść na górę, zwłaszcza po drabinie. Jak miałem je zanieść po drabinie? Zdecydowałem się więc znieść je na dół, do piwnicy, bo lepiej je znosić po schodach niż wnosić jakimś cudem po drabinie. A jak już je zniosłem na parter pomyślałem sobie, że może jeszcze lepiej będzie, gdybym je tak przerobił na drewno na opał? W końcu, po co nam one? Misaki i Yuki spodziewają się dzieci, owszem, ale jak sobie pomyślę, że miałbym im zanosić te łóżeczka do domu, to mi się tak trochę słabo robiło. Zresztą, jak moje starsze dzieci będą potrzebować takowych łóżeczek, to ja tam do nich pójdę i im zrobię. Jak do Misaki mógł po prostu codziennie chodzić i powoli je robić, tak u Yuki’ego raczej musiałbym się zatrzymać na kilka dni, bo tak niezbyt by mi się chciało do niego chodzić, i wracać do domu... tylko co na to Miki? Wpierw muszę się go spytać.
- Miki? – zacząłem, kiedy mój mąż zszedł na dół, ale bez dzieci. Dzieci pewnie dalej skakały po łóżkach. Powinniśmy im na to pozwalać? To bezpieczne? A co, jak tak spadną? I coś im się stanie? Takie były moje myśli, kiedy zaczęły robić na tych łóżkach różnorakie akrobacje. Ale skoro Miki im nic nie mówił, to chyba znaczyło to, że nie było to takie złe. Przynajmniej w jego oczach. A jak sam dzisiaj przyznał, miał znacznie większe doświadczenie w tych sprawach, więc jak on coś powie, no to tak już być musi.
- Stało się coś? Pomóc ci z tymi łóżeczkami? – zapytał, przyglądając mi się z uwagą.
- Nie, po prostu zastanawiam się, czy może nie przerobić tych łóżeczek na drewno na opał. Niby jest lato, ale już powinniśmy myśleć o zimie, a im wcześniej będziemy na nią przygotowani, tym lepiej dla nas – wyjaśniłem, uśmiechając się do niego lekko.
- A po co je niszczyć? Coś jest z nimi nie tak? – zapytał, marszcząc brwi.
- No jest wszystko w porządku, ale nam one nie są potrzebne, bo więcej dzieci mieć nie chcemy. Na razie. A jak nam się zachce, A jak nam się zachce, to wtedy znów postaram się jakieś wyciosać. Będę starszy, i mądrzejszy, i bardziej utalentowany, więc na pewno zrobię nam coś lepszego niż to – wyjaśniłem, nie mając z tym żadnego problemu. Te łóżeczka nie były najgorsze, ale czy były najlepsze? No nie, na pewno potrafię lepiej. Teraz na pewno by mi poszło znacznie lepiej. Bo więcej umiem. Z reguły tak działa rozwój, prawda?
- A może byśmy je przekazali dalej? – zaproponował, nad czym już wcześniej myślałem.
- I zanosić im to? Jak będą potrzebowali łóżeczka, no to im pomogę coś zrobić. Na pewno wyjdą mi lepiej niż te tutaj – odpowiedziałem, przyglądając się z niechęcią mojemu drugiemu poważnemu projektowi w moim życiu. No bo pierwszym była buda, która też tak średnio mi w sumie wyszła.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz