niedziela, 31 grudnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie chciało mi się za bardzo tam iść, no ale co mam poradzić? Trzeba w końcu iść po dzieci. No i pewnie jeszcze trochę spędzimy czas z Alishą, bo ona tak szybko nas na pewno nie wypuści. To nie w jej stylu, tego już się zdążyłem przez te wszystkie lata nauczyć, chociaż to jedno mi się udało. Chyba po prostu potrzebuję trochę więcej czasu do nauki, no ale to nic dziwnego, jak jestem głupi, no to muszę się dłużej uczyć. Oby tylko dzieci też nie były tak głupie, jak ja, bo nie chcę, by się tak męczyły. 
– No dobrze, dobrze, już się przebieram – powiedziałem, ciężko wzdychając, ale zamiast się od niego odsunąć, to się przytuliłem do jego pleców. No co ja poradzę, że wszystko w nim mnie przyciągało; miękkość jego skóry, cudowny zapach, wspaniałe włosy... Nie mogłem przejść tak obojętnie obok niego. Nie dało się. 
– Świetnie ci idzie – zauważył z rozbawieniem, odwracając głowę w moją stronę. 
– Mhm – mruknąłem, dalej wie od niego nie odsuwając. 
– No już, ubieraj się i wychodzimy – pospieszył mnie i ucałował mnie w policzek. 
– Niech ci będzie – odparłem, wzdychając ciężko i w końcu się od niego odsuwając. 
Niespecjalnie się spieszyłem, bo i po co? Nie chciało mi się. Dlatego trochę tak od niechcenia założyłem na siebie wpierw bieliznę, a potem spodnie. Później był wybór koszuli. Na początku chciałem wziąć sobie pierwszą lepszą, bo co to za różnica, no ale po chwili zdałem sobie sprawę, że przecież będziemy na obiedzie. No i trzeba się jakoś prezentować, by nie przynieść wstydu Mikiemu i dzieciom. Dlatego wybrałem jedną z tych lepszych, nowszych i ładniejszych koszul, jakie w szafie znalazłem. Jako, że niewiele miałem koszul, to dosyć szybko się z tym uporałem i za bardzo zastanawiać się nie musiałem, którą wybrać. 
– Jestem gotów – oznajmiłem w końcu, stając przed nim. 
– Jeszcze coś trzeba zrobić z twoimi włosami... – zaczął, a ja na jego słowa tylko przeczesałem je dłonią. I już wszystko było gotowe. Więcej z nimi nie byłem w stanie zrobić, były one na tyle niesforne, że po prostu lepiej je zostawić samym sobie, bo wtedy chyba wyglądałem najlepiej. 
– Zrobione, zbieramy się? – zapytałem, patrząc na niego z uwagą. W końcu, skoro już ja byłem gotowy, mogłem się zbierać. Gdybym nie był gotowy, to bym przedłużał jeszcze troszkę te chwile, no ale teraz to nie miało większego sensu. 
– Chwilka – poprosił, podchodząc do mnie, by chyba spróbować ułożyć te najbardziej niesforne kosmyki. Wiedziałem, że nie miało to sensu, bo i tak nie dadzą się ułożyć, i tak, ale cierpliwie poczekałem, aż zrobi to, co tam czuł, że ma zrobić. Skoro po tym ma się poczuć jakoś lepiej, to ja narzekać nie będę. – No dobrze, teraz możemy iść. 
– Oczywiście – wyszczerzyłem się głupkowato, chwyciłem jego dłoń, złożyłem na jej wierzchu delikatny pocałunek, a następnie splotłem nasze palce i pociągnąłem go na dół. Trzeba było w końcu jeszcze wygonić zwierzaki na dwór i zamknąć drzwi, nim z niego wyjdziemy. Co prawda, wiele rzeczy tu nie mamy, ale nie chciałbym, by mi się tu ktokolwiek po domu kręcił. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz