Po tym co usłyszałem od Mikleo już sam tak nie do końca byłem pewien, czy powinienem tam w ogóle być. Co prawda, Merlin zapraszał nas obu, ale jak tak teraz sobie o tym myślę, to bardziej rozmawiał z mamą niż ze mną, więc może skoro jest taki skomplikowany, to miał na myśli mamę, ale zaprosił naszą dwójkę, bo tak nakazuje kultura? No to teraz będę miał małą zagwozdkę, co zrobić.
- A może... – zacząłem, nim Miki jeszcze cokolwiek napisał. Zdecydowanie lepiej będzie, jak mu powiem o tym teraz, a nie wyjadę z tym w sobotę, jak trzeba będzie się zbierać i wychodzić. Jakbym go wtedy zaczepił, to chyba by mnie zabił.
- Hmm? – spytał Miki, kierując swoje cudne oczy na mnie.
- A może ja tam nie będę szedł? – zapytałem niepewnie, patrząc na niego tak nie do końca przekonany co do tego pomysłu.
- Ale... dlaczego? Co się stało? Merlin zapraszał nas obu – odpowiedział, marszcząc brwi z niezrozumieniem. Czemu on tego nie rozumiał? Przecież sam mi teraz mówił, relacja moja i Merlina była gorsza niż beznadziejna. To chyba jasne, że po takiej informacji nabiorę pewnej niechęci.
- No tak, ale jak mi teraz bardziej nakreśliłeś tę sytuację, to ja tak sam nie do końca wiem, czy faktycznie powinienem tam być. I czy to było kierowane do nas obu, czy może tylko do ciebie, ale powiedział, że do nas, bo tak jest grzeczniej – wyjaśniłem mu swój punkt widzenia mając nadzieję, że mnie zrozumie. Chociaż... z tym może mieć lekki problem. Bo ja taki trochę ciężki do ogarnięcia jestem. Ja siebie nie ogarniam, więc jak inne osoby miałyby ogarniać mnie?
- Uwierz mi, Merlin by cię nie zapraszał gdyby nie chciał. On nie patrzy na to, czy coś wypada, czy nie, tylko robi to, co mu się podoba – wyjaśnił, ale to mnie jakoś specjalnie nie przekonywało. Może po prostu przy mamie chciał lepiej wypaść? W końcu z mamą miał bardzo dobrą relację. Miki to ogólnie miał dobrą relację ze wszystkimi dziećmi. A ja oczywiście nie. To chyba nie najlepiej o mnie świadczy.
- Nie mam już pojęcia, co mam robić – przyznałem niepewnie, już sam nie do końca wiedząc, czy to faktycznie dobry pomysł.
- Proponuję zrobić to, co zaproponowałeś wcześniej. Przyjdziemy w sobotę i jak nie będziesz czuł się komfortowo, no to wrócimy do domu – odparł, a ja musiałem się zgodzić. A mogłem iść za propozycją Mikleo i iść tylko w niedzielę, no ale nie, zachciało mi się te relacje poprawiać. Teraz już nawet nie wiem, czy da się je poprawić. Skoro już tyle lat beznadziejne były, to mi się wydaje, że dalej beznadziejne pozostaną.
- No dobrze, to zostańmy przy tej opcji. Pójdę zobaczyć, co z dziećmi – dodałem, całując go w czubek głowy i udając się do naszych bliźniaków, z którymi mam lepszy kontakt. Czasami. Bo czasami też mnie tak trochę olewają i mam wrażenie, jakbym dla ich w ogóle nie istniał. No a czasem to nie widziały świata poza mną. Zdecydowanie to lepsza relacja niż pomiędzy mną, a Merlinem i mam nadzieję, że jak najdłużej tak pozostanie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz