piątek, 8 grudnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

Leżąc jeszcze przez chwilę w łóżku zastanawiałem się, czy na pewno zrobiłem wszystko, co było do zrobienia, by móc w spokoju zakończyć ten dzień. Posprzątane było, dzieci spały, woda po śnieżnych ludzikach Mikleo wytarta, zwierzaki też i nakarmione, i wygłaskane... I okno. Właśnie. Nie otworzyłem okna na noc, by wpadło tu więcej chłodu dla mojego męża. Ignorując troszkę to zdziwione spojrzenie mojej Owieczki wstałem z łóżka i zrobiłem to, co miałem zrobić, czyli otworzyłem okno, i to na oścież, by wpadło jakbym najwięcej świeżego powietrza. Mimo, że za dnia było tak fajnie, cieplutko i przyjemnie, teraz... Cóż, nie wiem, gdzie to zniknęło, ale było paskudnie zimno. Przynajmniej dla mnie. Chociaż moja Owieczka na tym skorzysta, a tylko to dla mnie miało znaczenie. 
– Co ty robisz? – usłyszałem jego zdziwiony głos, kiedy byłem przy oknie. 
– No... otwieram okno. By ci było w nocy chłodno – wyjaśniłem, wracając do niego i wtulając się w jego ciało. 
Znaczy się, chciałem wtulić się jego ciało, ale powtrzymałem się od tego w ostatnim momencie. Mikleo brał dzisiaj chłodną kąpiel, a skoro brał chłodną kąpiel oznaczało to, że jego ciało było na pewno chłodne, jak nie lodowate, bo znając jego to właśnie taką wodę do kąpieli sobie przygotował. I idąc tym tokiem rozumowania, teraz, kiedy jego ciało jest lodowate, no to musi być mu fajnie chłodno. A ja jestem gorący. I jak się do niego przytulę, będzie mu gorąco. A tego chciałem uniknąć. W końcu, po to to wszystko robiłem, by było mu chłodno. Nie mogę więc zrobić czegoś, co sprawiłoby, że stałoby mu się znów za ciepło. 
- A tobie nie będzie w nocy za chłodno? – dopytał, zmartwiony moją osobą zdecydowanie za bardzo. A to bardzo słodkie było, swoją drogą. Tylko niepotrzebne. 
- No pewnie będzie. Ale za to w dzień będzie ciepło, więc to nadrobię – odparłem, chodząc pod kołdrę, podczas kiedy Miki leżał przykryty tylko cieniutkim kocykiem, i to pewnie nie dlatego, że było mu zimno, tylko dlatego, że było mu wygodnie. Ja to na przykład nie potrafiłem spać nie przykryty. Znaczy się, czasem mi się zdarzało zasnąć na przykład w fotelu, i wtedy nie byłem przykryty, no ale to były wyjątkowe sytuacje. Tak to przykryty muszę być, no bo wtedy jest mi wygodnie i przytulnie. Może Miki też tak miał? 
- Ale wiesz, że nie musi być ono otwarte? Możesz je zamknąć. Mi jest odpowiednio chłodno – kontynuował, nie za bardzo potrafiąc odpuścić. 
- Na razie. Już tak nie narzekaj, tylko korzystaj. Ty dla mnie w zimę palisz w kominku, no to ja dla ciebie w lecie będę otwierał okno. A teraz dobranoc, bo znając nasze dzieci to pewnie nas zaskoczą i obudzą się wcześnie. I mam też wrażenie, że z dnia na dzień coraz więcej energii mają – odparłem, nachylając się nad nim by ucałować go w to lodowate czoło. Sam ten pocałunek sprawił, że poczułem przebiegające po moich plecach dreszcze zimna. A to był tylko pocałunek. Czy  jednak dalej chciałem się do niego przytulić? Oczywiście, że tak. Pewnie nawet to zrobię przez sen, znając oczywiście mnie i moją konieczność przytulenia się do niego pomimo wszelkich przeciwności. Póki jednak jestem świadom, to nie będę się do niego przytulał, by mu za gorąco nie było. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz