Nie potrafiłem zrozumieć, jakim cudem Haru nie dostrzegł tego, co dostrzegłem ja. Przecież to jej przymilanie się było widoczne na pierwszy rzut oka. Może nie chciał tego dostrzec? Może się to mu podświadomie podobało? Ja bym nie dał się w ten sposób dotykać nikomu poza Haru, ale może to po prostu moje małe dziwactwo, bo ja za bardzo za niepotrzebnym dotykiem nie przepadam. Może takie łapanie za rękę czy dotykanie za ramię było całkowicie normalne w gronie przyjaciół? Ja bym na to w życiu nie pozwolił, ale to ja. Podobnie jak nie chcę, by mój partner był dotykany w ten sposób, czy to jest normalne w „przyjacielskich” kręgach, czy nie.
- Po prostu nie pozwalaj jej więcej na taki dotyk, czy jestem obok czy nie. Nikomu innemu na to nie pozwalaj – mruknąłem, dalej go trochę ignorując, jeszcze będąc na niego odrobinkę zły. Bo czemu miałbym nie być? Zrobił coś, co mi się nie podobało. I mógł się zorientować, że coś jest nie tak. Ja wcale nie byłem jakoś bardzo subtelny z tym, że coś mi się nie podobało. Jedyne co, to byłem cicho, chociaż kilka razy miałem ochotę powiedzieć tej blondynie, by ręce trzymała przy sobie.
- Już nie będę. Zresztą, i tak nie będę się z nią za dużo razy widział, bo nie dość, że wracam do pracy, i ona niedługo wraca do siebie, więc o to nie musisz się martwić – obiecał mi, nie odsuwając się ode mnie na milimetr, a jego gorący oddech drażnił wrażliwą skórę na mojej szyi, strasznie mnie tym rozpraszając. I powodował tym samym też, że trochę mniej się na niego złościłem, a to nie tak miało działać.
- Ale będziesz się z nią widział na obiedzie – przypomniałem mu, nie za bardzo zadowolony z tego faktu, no ale będę musiał się z nim jakoś pogodzić.
- Jeszcze nie wiem, czy się zgodzić na ten obiad... – zaczął niepewnie, a ja nie wiem, co próbował tym drobnym, naciąganym kłamstwem. Może chce mnie uspokoić? Jeżeli tak, to właśnie osiągnął efekt zupełnie odwrotny od zamierzonego.
- Ale chcesz się zgodzić. I nie udawaj, że nie – burknąłem, zalewając w końcu gorącą wodą mój kubek z herbatą. Miałem wrażenie, że gotuje się ona wieki.
- No może tak trochę bym chciał. Dawno się nie widzieliśmy, i j tez zobaczyłbym się z jej rodzicami, jej mam to taka cudowna kobieta... no ale nie chcesz, żebym tam szedł, to nie pójdę – dodał szybko.
- Akurat w tej kwestii nie mam nic do gadania. Chcesz iść, to idź. Zatrzymywać cię nie będę – odparłem, dodając miodu do herbaty.
- I nie będziesz na mnie zły?
To było bardzo podchwytliwe pytanie, ponieważ nie miałem pojęcia, jak się będę czuł potem. Zachwycony z tego powodu na pewno nie będę, tego byłem pewien jak niczego innego. Pewnie też będę trochę markotny, zanim się tam uda. I utrzyma się to, dopóki do mnie nie wróci. Ale czy będę zły? To za mocne słowo. Raczej zły nie będę. Chyba, że ujrzę gdzieś na jego ciele malinkę, albo dostrzegę szminkę. Wtedy będę bardzo zły.
- Nie. Chyba, że nie założysz tego, co ci kupiłem. Wtedy pogniewać się mogę bardzo – odpowiedziałem, odsuwając się od niego i wraz z moją herbatką udając się do sypialni, by przebrać się w coś lżejszego, jak chociażby jego koszulę, i ukryć się pod kołdrą. Spędziłem zdecydowanie za dużo czasu na tym zimnym dworze, i to tylko dlatego, że ktoś sobie musiał pogadać.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz