Muszę przyznać, wiadomość naszego syna trochę. Może dlatego, że o nim wiedziałem najmniej spośród naszych dzieci? Trochę lat tutaj na ziemi jestem, no ale z nim widziałem się stosunkowo mało. Właściwie, to nasze spotkania można policzyć na palcach jednej ręki: pierwsze odbyło się wtedy, kiedy Miki zaprosił dzieci, by obwieścić im wesołą nowinę odnośnie mojego powrotu na ziemię, drugie na weselu Misaki, trzecie to chyba, jak zanosiliśmy mu zaproszenie na nasz odnowiony ślub, czwarte to właśnie na drugim, ale już naszym weselu weselu, no i to jest już piąte. Chociaż, to może i nasza wina. Nie tylko nasze dzieci muszą nas odwiedzać, my też moglibyśmy się do nich przejść. No i też skupialiśmy w tych pierwszych latach mojego życia na pracę, na posiadaniu kolejnych dzieci, i na pomocy tym, które tego potrzebują. Wtedy musieliśmy wesprze Misaki w jej weselu i ślubie, no i Yuki też potrzebował pomocy w remoncie domu... więc jak już mam szukać winy, to tylko w sobie. Jak zwykle musiałem zaniedbać relację z własnym dzieckiem. ja to jednak tak troszkę beznadziejnym rodzicem jestem. To chyba nienajlepszy pomysł, by się decydować na kolejne dzieci. Ale mamy kolejne dzieci. Czemu Miki nie mówił mi, że jestem tak beznadziejnym rodzicem? Gdyby tak powiedział mi to wprost, no to bym się z pięć razy zastanowił, czy powinniśmy mieć kolejne dzieci. A może mi mówił? Nie no, właśnie mówił mi, że byłem całkiem dobrym rodzicem, i że się zawsze starałem. Może po prostu teraz przestałem się starać? To bardzo, ale to bardzo źle o mnie świadczy. Chyba powinienem się ogarnąć, i może zacząć bardziej skupić się na dzieciach także tych dorosłych. Tylko... cóż, Misaki i jej mąż dalej pracują mimo, że moja córka powinna odpoczywać w swoim stanie, no ale weź spróbuj jej to wytłumaczyć. Tak jak mama, nie wie, kiedy przestać i musi pracować do upadłego. ze Nori jej na to pozwala... ja bym Mikiemu na to nie pozwolił na pracowanie w takim stanie. Ale czy Miki by mnie posłuchał? No dobrze, może jestem w stanie zrozumieć, czemu Misaki dalej pracuje i czemu Nori jej na to pozwala. Mam jednak nadzieję, że jak ta jej ciąża będzie w stanie bardziej zaawansowanym, no to oczywiście nie będzie pracować. Jeszcze tez moglibyśmy odwiedzić Yuki’ego, ale nie za bardzo wiemy, kiedy jest on w domu. No i tyle byłoby z mojego poprawienia się, jak chodzi o bycie rodzicem.
- Sorey? Wszystko w porządku? – usłyszałem głos mojego Mikleo jak zza grubej ściany. Zamrugałem kilkukrotnie oczami, trochę wracając do żywych z moich przemyśleń.
- Hmm? Tak, pewnie, zamyśliłem się trochę. Gratuluję – odparłem, zwracając się do syna, zdając sobie sprawę, że jeszcze tego nie zrobiłem. Merlin tylko kiwnął głową, nie wydając się być jakoś bardzo... cóż, cokolwiek. Był raczej taki trochę obojętny, żeby nie powiedzieć chłodny, bo chłodny to takie negatywne słowo, a nie chciałbym negatywnie myśleć o własnym synu. Po kim on taki jest? Miki też czasem jakiś taki troszkę oszczędny w słowach i emocjach, ale nie aż tak, jak on. A przynajmniej takie jest moje wrażenie. – Rozumiem, że twoje młodsze rodzeństwo także jest zaproszone na ten obiad? – dopytałem, chcąc wiedząc, jak mamy sobie ten dzień planować. Powiedział mi teraz, że nie chce dziecka, i to powiedział takim tonem, że doszedłem do wniosku, że tych dzieci nie lubi, co trochę nawet trochę rozumiałem, no ale chyba swoje rodzeństwo choć trochę tam lubi... prawda?
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz