Powoli pokiwałem głową na jego słowa. Ta opcja była bardzo wygodna. Oznaczało to, że będę mógł się wyspać, i to tak porządnie wyspać, no chyba, że mnie mój Miki kochany wcześniej obudzi, bo znajdzie jakiś powód. A tych może być mnóstwo. Począwszy od tych błahych, jak i znacznie poważniejszych. Chociaż, czy Miki by mnie budził, gdyby to było coś błahego? Wszystko tak właściwie zależało od jego humoru. Kiedy jest, albo tak właściwie zbliża się pełnia, mój mąż jest taki trochę niestabilny w emocjach, i trochę potrafił być taki mocno ekspresyjny oraz emocjonalny. Nawet bardziej ode mnie. Troszkę mi sprawiał kłopotów podczas pełni, no ale jakoś z tym sobie radziłem i głośno o tym nie mówiłem, bo widziałem, jak bardzo Miki to bierze do siebie. Nie zawsze udaje mi się utrzymać te emocje ukryte, bo już nie raz jego zachowanie mocno mnie z równowagi wytrąciło, jak chociażby ten dzień, w którym po prostu uciekł i wrócił do domu dopiero dnia następnego, cały posiniaczony i zakrwawiony. No i jak ja się wtedy miałem nie denerwować? Przecież to niemożliwe było. Oby przy następnej pełni znów nie zrobił czegoś takiego niebezpiecznego i głupiego, bo nie wiem, jak ja wtedy to zniosę.
- A więc dzisiaj leżymy i absolutnie nic nie robimy – odparłem, tuląc go do siebie. Chociaż, nie powiem, miło też byłoby, gdybyśmy poszli na spacer. Tak właściwie, Miki mógłby pójść, dla niego taka pogoda jest wręcz idealna. Chciałbym mu w tym towarzyszyć, ale obawiam się, że nie skończyłoby się to dla mnie dobrze.
- Mhm – przyznał, głęboko wzdychając. Nie brzmiał za bardzo przekonująco. Nie podobało mu się? Czyżby chciał coś porobić? W sumie, to mu się nie dziwiłem. Było nieco chłodniej, i w dodatku mokro, on to dopiero musi być w siódmym niebie. Więc na pewno chciałby porobić coś więcej niż tylko przy mnie leżeć.
- Wiesz, jeżeli bardzo chcesz, możesz coś na przykład pójść na spacer. Nie będę ci niczego zabraniał. A jakbyś chciał coś porobić, to daj mi znać, czy ci w czymś nie pomóc – odpowiedziałem, gładząc go po jego włosach, które po umyciu były jeszcze bardziej mięciutkie i puchate niż przed umyciem. I co najsłodsze, te takie krótsze pasemka tak uroczo się kręcił, nadając mu takiego barankowego efektu. Moja malutka i przecudowna Owieczka.
- A skąd w ogóle pomysł, że chcę coś robić? – spytał, podnosząc swoją głowę, by chyba móc lepiej na mnie spojrzeć.
- A to nie chcesz? Wydawało mi się, że chcesz – zacząłem niepewnie, przyglądając się mu z uwagą. Tak, ja to się tak niezbyt nadaję do odczytywania takich emocji.
- Mówiłem ci, że chcę spędzać czas z tobą – wyjaśnił spokojnie, nie spuszczając ze mnie swoich cudownych, lawendowych oczu. Czy tam fiołkowych. A może ametystowych? Nie za bardzo wiem, jak powinienem określać kolor jego oczu, dla mnie to był taki fiolet, ale jasny fiolet, aczkolwiek tez nie za jasny.
- No tak, ale pada i na pewno cię trochę energia rozpiera. I rozumiem, jak nie będziesz chciał leżeć ze mną – odpowiedziałem, nie mając żadnego problemu z tym, by trochę się poruszać. Byleby tylko nie wychodzić na dwór, tam jest dla mnie za zimno i za mokro.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz