Jego słowa mnie rozbawiły. Więc ze wszystkich rzeczy, z których mógł wybrać, czyli chociażby nasza intymność, seks, wyprawy, ruiny, on tęsknił za spaniem bez ubrań. To nawet całkiem takie zabawne jest. I przeurocze też, swoją drogą. Ja mu, co prawda, nie zabraniam niczego, jak chce, to niech sobie śpi bez ubrań, tylko wtedy trzeba będzie zamykać drzwi na klucz, by na dzieci przypadkiem nie weszły do środka, bo wtedy możemy mieć mały problem z wytłumaczeniem się.
- Tak ci źle w mojej koszuli? – zapytałem rozbawiony, gładząc go po poliku. Nie, żeby coś, ale ja też znacznie bardziej wolałem go podziwiać bez mojej koszuli niż w mojej koszuli. A już najbardziej to lubię, kiedy Mikleo ma na sobie przecudowne sukieneczki. No ale spać w takiej sukience? To na pewno niewygodne jest. Ale nie wiem, nigdy się o tym nie przekonałem i na pewno nigdy się nie przekonam.
- Nie jest źle, tylko brakowało mi tej swobody, wiesz? – odezwał się, wtulając się w moje ciało, które podobnie jak jego, nie miało na sobie żadnego ubrania. No bo i po co? Chociaż, skoro chcę później okno otworzyć, to coś założyć muszę, bo noc ciężka może być.
- Gdybyśmy zamykali drzwi na klucz, to mógłbyś sobie tak spać cały czas – zaproponowałem, gładząc jego ramię, które było takie mięciutkie, i gładziutkie, i przyjemne do głaskania... jak on to robi, że jego skóra taka mięciutka, i pachnąca? I to zawsze, czy weźmiemy kąpiel, czy nie, on zawsze prezentuje się zjawiskowo. Nie to, co ja. Ja to się muszę postarać, by się prezentować jakkolwiek pozytywnie. A Miki? Wystarczy, że zwiąże włosy. Albo i nie, bo i w rozpuszczonych wygląda przecudownie. Tylko wystarczy, że je przeczesze ,i już, jest gotowy do wyjścia.
- Lepiej nie, bo dzieci zamiast wejść tu do nas i nas obudzić, zeszłyby na dół i Bóg jeden wie, co by tam zrobiły – odpowiedział, przymykając swoje oczy, chyba już mocno zmęczony całym tym dniem. I nocą.
- Ale jak będą starsze i rozsądniejsze, to może sobie na to pozwolimy. A teraz najwyższa pora spać, bo komuś tu się oczka kleją – dodałem rozczulony, gładząc go po plecach.
- To dobry pomysł – przyznał, zamykając swoje oczy. Dostrzegając to, chciałem wstać z łóżka, by podejść do okna i je otworzyć, ale wystarczył jeden ruch i Mikleo mocniej do mnie przylgnął. – Gdzie chcesz iść? – usłyszałem jego zaskoczony głos, a jego powieki uniosły się, odsłaniając jego cudne oczy.
- Okno otworzyć. By ci chłodno było – wyjaśniłem łagodnie mając nadzieję, że po tym wyjaśnieniu Miki mnie puści i będę mógł zrobić to, co tam zrobić muszę.
- Nie idź. Dobrze mi tak z tobą – poprosił, no i co ja miałem zrobić? Odmówić mu? Nie mam serca, by to zrobić. Ale jak nie pójdę, a jemu później będzie gorąco?
- Jesteś pewien? – dopytałem, przyglądając się mu z uwagą.
- Jak najbardziej pewien – powiedział, jeszcze mocniej się we mnie wtulając. Mój los zatem przesądzony został. No nic, chyba jakoś to przeżyję.
- Mam nadzieję, że wiesz, co mówisz. Dobranoc, Owieczko – powiedziałem, całując go w chłodne czoło, okrywając nas cienkim kocem, by było nam milej spać.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz