Nie byłem zadowolony z powodu tego, że Haru w ogóle mnie nie słuchał. Bo i czemu niby miałbym być? Staram się jakoś nam umilić ten okropnie nudny i spokojny patrol przyjemną konwersacją, a on co? Mhm. Albo kiwa głową. I na co ja się tak staram? Tylko czemu mnie nie słuchał? Może myślał o tym jutrzejszym obiedzie? W głowie powinien mieć tylko mnie, nie jakieś obiady z przyjaciółkami dawnymi. Chyba muszę mu o tym przypomnieć, jak już wrócimy do domu, bo tutaj, wśród ludzi, nie ma na to miejsca.
Lekko obrażony na mojego partnera siedziałem cicho, skupiając się na powrocie do koszar. Niestety, jeszcze tam czekało nas trochę obowiązków. Wypełnienie dokumentów i za mnie, i za Haru, by nie nadwyrężał oczu. Dopiero w przyszłym tygodniu będziemy mogli odebrać jego okulary. Swoją drogą, nie mogę się doczekać, aż w końcu będzie je miał. Oznaczać to będzie, że będzie mógł wykonywać swoją pracę w takim samym tempie, w jakim ja to robię. I nie będę musiał mu pomagać, więc ja sam będę miał mniej do roboty. No i też przy okazji będę miał przed sobą bardzo przyjemny widok, gdyż Haru w tamtych oprawkach prezentował się bardzo dojrzale. I też jednocześnie troszkę mądrzej.
Wchodząc do koszar miałem wrażenie, że ludzi z gwardii jakoś się tak więcej zrobiło, bo co się rozejrzałem, to jakieś nieznane twarze. Nie mogą pójść do siebie? Mało tam miejsca było? Niech biorą, co tam chcą i potrzebują i niech dadzą nam święty spokój.
Z racji tego, że na dzisiejszym patrolu nic się nie działo, to i niewiele papierów mieliśmy do wypełniania. Z tego też powodu już postanowiłem wypełnić wszystko sam, by Haru nie musiał się na niego męczyć. Dalej byłem na niego obrażony za to, że mnie nie słuchał, ale przecież nie pozwolę mu się męczyć. I sobie też nie. Przez to, że w koszarach było tyle ludzi, panował tu straszny hałas. I tłok. Nigdy jakoś za specjalnie za tym nie przepadałem. Oczywiście znosiłem to, bo tak trzeba było i tak zostałem nauczony. A koszary były takie stosunkowo małe, więc natłok tych ludzi wszystkich był dla mnie mocno niekomfortowy. Oby jak najszybciej to się skończyło.
– Dziękuję – usłyszałem w odpowiedzi, ale puściłem to mimo uszu. W normalnej sytuacji bym mu odpowiedział, ale skoro mnie tak ignorował do tej pory, to ja też go zignoruję. Zobaczymy, jak on się będzie czuł, jak nie będę na niego zwracał uwagi. Ani odpowiadał, albo na niego patrzył. Chociaż nie, muszę na niego patrzeć, bo jak nie będę go pilnował, to zniszczy fryzurę. Dzięki mojej interwencji dalej wyglądał całkiem nieźle, więc aż przyjemnie było na niego patrzeć.
Po kilku minutach sprawnego wypełnienia raportu mogliśmy w końcu opuścić koszary. I mimo, że poza murami było zimno, powietrze było jakieś takie wilgotne i nieprzyjemne, a dodatkowo wiał nieprzyjemny wiatr, poczułem ulgę. Potrzebowałem zdecydowanie większej przestrzeni dla siebie, by czuć się komfortowo. Opatuliłem się mocniej szalikiem i schowałem dłonie do kieszeni płaszcza, starając się nie wyglądać tak, jakbym właśnie powoli zmieniał się w lodowy posąg.
– Bardzo ci zimno? – spytał, chwytając mnie pod ramię, skracając dystans między nami.
– Tylko trochę – mruknąłem, mimo obrazy nie odsuwając się od niego, bo bardziej przeszkadzało mi zimno niż jego wcześniejsze zachowanie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz