Słysząc jego wypowiedź, westchnąłem cicho, nie wiedząc co mam teraz powiedzieć, bo coś tak czuję, że jeśli powiem coś, co mu się nie sposobami na pewno się zdenerwuje, a tego bym bardzo nie chciał, z resztą nie zrobiłem nic, aby się na mnie złościł, przecież to nie ja chciałem, aby Ryo pracował z nami, nie na mnie powinien się złościć, pretensję tylko może mieć do szefa..
Nie odezwałem się ani słowem wiedząc, że to nie wniesie nic dobrego, wręcz przeciwnie on bardziej się zdenerwuje, a ja tylko oberwę.
Nie mówiąc ani słowa wróciłem do pracy, skupiając się na tym, co znajduję się na papierkach, chcąc skończyć to jak najszybciej, aby odbyć jeszcze szybki trening, po którym będziemy mogli wrócić do domu.
Mój panicz zauważył, że nic nie mówię i chyba zrozumiał, że kłócić się nie chce, dlatego bez słowa wziął dokumenty, które wypełniałem, pomagając mi, z których papierami było jak zwykle zbyt wiele, nie dość, że mamy pełno pracy w terenie to jeszcze praca za biurkiem i to jeszcze za tak marne pieniądze, ja to naprawdę się w ogóle nie cenie...
Praca w końcu została wykonana, a my mogliśmy pójść na trening oczywiście wciąż w milczeniu, nie chciałem zaraz usłyszeć, że robi coś wbrew jemu samemu a po tym, co mi powiedział. Czuję, że tak właśnie by było, a to wywołałoby między nami konflikt, którego nie chce zaczynać, bo nie szczególnie mnie to jakoś bawi.
Po treningu mogliśmy zakończyć dzień pracy, mogąc przebrać się, opuszczając koszary.
- Idziemu? - Zapytał, zerkając na mnie tym swoim wyczekującym spojrzeniem, którego nie do końca umiałem rozgryźć, bo widzę pretensję i wyczekiwanie, no i co mam myśleć w takiej sytuacji? Sam nie wiem, czasem po prostu go nie rozumiem.
- Jesteś pewien, że chcesz gdzieś iść? Mogę w domu zrobić obiad - Przyznałem, nie chcąc z nim konfliktów, tym bardziej że wieże to spojrzenie i wiem, że nie wróży ono nic dobrego, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- A co nie chcesz ze mną iść? Wolisz iść z tym całym Ryo? - Na te słowa miałem ochotę, głośno westchnął, czego nie zrobiłem, nie chcąc go denerwować jeszcze bardziej, nawet jeśli poczułem się trochę urażony jego zachowaniem, które nie powinno mieć miejsca, niby taki dorosły a jak dziecko się zachowuje...
- Nie o to mi chodziło - Tym razem westchnąłem ciężko.
- A o co? - Mruknął niezadowolony, marszcząc brwi.
- O nic, po prostu już chodźmy - Odpowiedziałem, czekając na to, co zrobi.
Na szczęście bez zbędnego gadania ruszył przed siebie, prowadząc nas do baru, gdzie było całkiem ładnie, a jedzenie było naprawdę bardzo dobre.
- Proszę - Dałem mu spróbować trochę swojego obiadu, którym był placek z mięsem, naprawdę bardzo dobry, ostry tak jak być powinien i ten sos, kucharz naprawdę wiedział, co robił, starając się, aby to, co jemy, było zrobione, tak, jak zrobione być powinno. - I jak? Smakuje ci? - Podpytałem, przyglądając mu się uważnie, mając nadzieję, że teraz to już się trochę uspokoił, nie gniewając się na mnie, za bóg wie co.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz