Mimo, że czułem głód i nawet bym coś zjadł, ale tak się trochę nie mogłem sobie na to pozwolić psychicznie. Wypiłem czekoladę mimo, że miałem jej nie pić, i nawet nie wiem, kiedy się to stało. Przez tę chorobę nie dość, że moja do tej pory silna wola zacznie osłabła, to jeszcze się strasznie zapuściłem, za przeproszeniem mówiąc. I jak chodzi o skórę mojej twarzy, i moje włosy, i moją wagę, i... i cóż, cały ja jestem chyba maksymalnie nieidealny, jak tylko mogłem być. Poczuję się zdecydowanie lepiej, kiedy w kocu porządnie się za siebie wezmę, co może być trudne, biorąc pod uwagę to, że ja tak niezbyt miałem siłę na cokolwiek. Beznadzieja ta choroba jest. Już nie chcę więcej być chory.
- Jesteś pewien, że nie chcesz rosołu? Wyszedł mi on całkiem dobrze, a ty nic dzisiaj nie jadłeś, a skądś tę siłę trzeba mieć – usłyszałem głos Haru, który wrócił do mnie po kilku minutach, pewnie po zjedzeniu obiadu, którym swoją drogą pachniało bardzo pięknie w całym domku. A to mi absolutnie nie ułatwiało mojego postanowienia niejedzenia niczego tego dnia, by moja waga mogła powrócić na właściwe tory. Znaczy, nie mam pojęcia za bardzo, jak bardzo przytyłem, bo się nie ważyłem, ale pewnie te cyferki poszły w górę. Innej możliwości nie widzę tutaj.
- Nie, dziękuję. Muszę zachować równowagę – odpowiedziałem, opatulając się mocniej kocem i kołdrą.
- Jaką równowagę? – dopytał, marszcząc brwi.
- Wpiłem czekoladę, i na pewno przytyję po niej. Więc nie zjem teraz obiadu, by nie przytyć jeszcze bardziej – wyjaśniłem, mając nadzieję, że mnie zrozumie, ale jego mina wskazywała, że nie rozumiał mojego sposobu rozumowania. Cóż, to nawet do przewidzenia było. Ja od najmniejszego miałem wpajane, by być idealnym pod każdym względem i w każdej sytuacji. I tak sobie teraz przy nim odpuszczam, co w teorii nie powinno mieć miejsca, ale przy nim czułem się naprawdę swobodnie.
Muszę jednak myśleć przyszłościowo. Na dniach wrócę do pracy. I do tego czasu moja waga musi wrócić do stanu idealnego, ale nie tylko ona. Także muszę ogarnąć swoją cerę, i włosy, i całą resztę. Trochę tego jest, dlatego muszę działać jak najwcześniej, by to wszystko ogarnąć.
Zaskoczony i zadziwiony moją wypowiedzią Haru podszedł do mnie i położył dłoń na moim czole, chyba sprawdzając, czy mam gorączkę. Przecież już to sprawdzał. Czemu sprawdzał jeszcze raz? Temperatura chyba tak szybko nie wzrasta, chociaż... sam nie wiem nie znam się. Haru westchnął cicho, chyba z lekkim zrezygnowaniem.
- Po pierwsze, na pewno nie przytyłeś. Z reguły człowiek podczas choroby chudnie, a ty jeszcze dodatkowo mało jadłeś, więc na pewno prędzej schudłeś niż przytyłeś. A po drugie, słyszę, że ci burczy w brzuchu, dlatego zaraz ci przyniosę. Naprawdę za bardzo się martwisz, jesteś perfekcyjny. I podobasz mi się w każdej wersji – odparł, chwytając moją dłoń i zaczął gładzić jej wierzch swoim kciukiem.
- Nawet w tak beznadziejnej wersji, jak teraz? – dopytałem, trochę nie dowierzając w jego słowa. Jeszcze do niedawna uważałem, że widział mnie w moim najgorszym wydaniu, czyli po seksie, albo zaraz po przebudzeniu, z tymi okropnymi, oklapniętymi włosami, no ale teraz to przeszedłem samego siebie pod każdym względem. Chociaż, jak tak teraz nad tym myślę, to chyba faktycznie trochę za bardzo dramatyzowałem, ale pierwszy raz w całym swoim życiu byłem w tak beznadziejnym stanie, że trochę spanikowałem i zwątpiłem w swoją perfekcyjność, która jest moim w końcu moim największym atutem.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz