Trochę zmartwiło mnie to, że Haru nie chce nic jeść z rana. Śniadanie było ważnym posiłkiem dnia, pozwala jakoś przetrwać człowiekowi do obiadu, który będzie dosyć późno. Bo wpierw praca, patrole, treningi, raporty, później trzeba wrócić do domu i ten obiad zrobić, więc następny posiłek zjemy za jakieś osiem, dziewięć godzin. A wczoraj kolacji nie jedliśmy, tylko obiad, więc on będzie funkcjonował bez posiłku około dwudziestu czterech godzin. Jak on ma siłę myśleć? Może nie ma? Dlatego taki głupkowaty trochę jest momentami. To by trochę wyjaśniało. Tak czy siak, nie mogę mu pozwolić, aby się tak katował. Podczas patrolu kupię mu jakąś bułkę i kawę, by mi jakoś przetrwał.
W pracy nie było ostatnio tak kolorowo, jak kiedyś. Dowody, które Haru dostarczył w moim imieniu, dużo wniosły, ale okazało się, że jest to sprawa duża i poważna. Na tyle duża i poważna, że straż nie miała takich środków, by się nią zająć. I dlatego też szef zawarł przymierze ze strażą królewską, która miała zdecydowanie większe zasoby, niż zwykła straż miejska. A jak dalej się ta współpraca potoczy, to ciągle czekamy na odpowiedź. I szczerze, to tak trochę miałem nadzieję, że ci drudzy to przejmą całkowicie, a szefostwo nie wpadnie na jakiś genialny pomysł, by jakoś połączyć siły. Bo jakbym tak musiał pracować razem z tym Ryo. Dawno go nie widziałem i niech tak pozostanie jak najdłużej. Teraz to jedyne, czego chciałem, to Bunty na stryczku. Na razie siedzi w więzieniu, ale to też dobrze. Może w nim zgnije? To jeszcze lepsze od stryczka.
Kiedy zjadłem moje przepyszne śniadanie oczywiście pozmywałem po nim, dając jeszcze posiłek Kodzie, który głodny chodzić nie może. Haru pewnie by mu zaraz dał, no ale skoro widzę, że pies prosi o jedzenie, no to mu daję. Nie jestem bez serca. Wiem, że czasem mi się zdarza wypadać na takiego, ale to tylko dla tego, że po prostu stroniłem od zbędnych emocji. Bo po co komu one? Haru mi co prawda sugerował, że woli, bym te emocje okazywał, ale jakoś tak momentami dziwne to dla mnie było. Pomimo tego staram się dla niego. Nie wiem, czy mi to wychodzi, ale coś chyba nieco lepiej jest. Nadal jeszcze muszę dowiedzieć się więcej o tej romantyczności, skoro kiedyś tak strasznie mi na to narzekał. No dobrze, może nie jakoś strasznie bardzo, ale zasugerował mi, że powinienem się nad tym zastanowić.
- Wypiję kawę i możemy się zbierać – usłyszałem jego głos, dlatego też wytarłem ręce i odwróciłem się w jego stronę.
- No proszę, w końcu się jakoś prezentujesz – odezwałem się zadowolony, kiedy dostrzegłem, że założył jeden z golfów, który mu zakupiłem. Prezentował się w nim elegancko, ale nie nachalnie elegancko, a materiał ubrania przyjemnie przylegał do jego mięśni sugerując, że tam pod nimi kryje się naprawdę piękne ciało. I ten efekt także nie był jakiś nachalny, czy kiczowaty, sweter nie przylegał ściśle do jego ciała, ale tak lekko, zaznaczając te przyjemne atrybuty. Tak, to był idealny zakup. Dobrze, że to zauważyłem i się po niego cofnąłem.
- A co, do tej pory się nie prezentowałem? – spytał, biorąc do rąk kawę i upijając jej łyk.
- Byłeś taki trochę taki nijaki, zwykły. Dopiero po chwili można było w tobie dostrzec te bardziej niezwykłe cechy, jak właśnie oczy, które mają bardzo piękną barwę. A teraz przyciągasz wzrok z daleka. I podoba mi się to, co widzę – odpowiedziałem, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. Jeden sweter, a jak bardzo może człowieka wizualnie odmienić.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz