Propozycja pójścia na dwór byłaby przyjemna, gdybyśmy oboje tam mogli iść, sam tego nie chcę, wolę być z nim tu w łóżku, niż być tam całkiem sam.
- A wiesz, że nie, tu jest mi naprawdę dobrze, bo jesteś tu ze mną - Przyznałem, zbliżając się do niego, aby ucałować jego gorące usta.
- I nie potrzebujesz niczego innego? - Dopytał, kładąc dłoń na moim policzku, aby go delikatnie pogładzić.
- Nie, w tej chwili chce tylko jednego - Wyszeptałem, całując większych jego dłoń.
- Czego? - Dopytał, ewidentnie zainteresowany tym, co chce mu w tej chwili powiedzieć.
- Chce, abyś tylko mnie kochał - Wyznałem, ponownie łącząc usta w bardziej namiętnym pocałunku niż ten poprzedni.
- Tego możesz mieć pod dostatkiem, bo kocham cię i to kocham jak nikogo innego, bo nie wiem, czy kiedyś kogoś kochałem bardziej od ciebie - Przyznał, co doskonale pojmowałem, on niewiele pamięta, z tego, co działo się w jego życiu, gdy był człowiekiem, to znaczy nie pamięta, nic co było naturalne, jego pamięć, jak i wszystkie wspomnienia przestały istnieć, ucząc się wszystkiego na nowo.
- Wiesz, przede mną miałeś innego mężczyznę, którego kochałeś, nie wiem, czy bardziej ode mnie, ale wiem, że kochałeś, miał na imię Rosco i byłem o niego strasznie zazdrosny - Przyznałem, przypominając sobie o chłopaku, którego kiedyś poznałem a którego tak bardzo nie lubiłem, mój panie jak ja strasznie byłem o niego zazdrosny, nie znosiłem go a wszystko dlatego, że on kochał się w moim mężu.
- Poznałeś go? - Zapytał zaciekawiony, znów dowiadując się troszeczkę o swojej przeszłości, przynajmniej dowiadując się o tym, o czym powiedzieć mu chciałem.
- Tak, kiedyś, gdy zaprosił nas do siebie, a ty bardzo chciałeś tam pójść, dlatego się zgodziłem, mimo że bardzo tego nie chciałem, a przynajmniej nie chciałem na początku, niestety, ale kiedyś byłem o ciebie strasznie zazdrosny - Przyznałem, mówiąc mu tylko to, co było całkowitą prawdą.
- A teraz już nie jesteś? - Podpytał, brzmiąc trochę tak, jakby nie do końca z tego zadowolony był a czemu? To znaczy, podejrzewam, ale jeszcze nie do końca wiem.
- Nie, to znaczy zawsze będę o ciebie zazdrosny, bo to naturalne uczucie, które jest z nami, gdy kogoś kochamy. Chodzi mi o to, że wtedy każdy, kto był przy tobie, był w moich oczach zagrożeniem bez względu na to, czy miałem obrączkę, nie ufałem ludziom, ja wręcz ich nie znosiłem - Wyjaśniłem, chcąc, aby to wszystko było dla niego jasne.
- Dlaczego?
- Dlaczego? Cóż, gdy byliśmy dziećmi, to ludzie nas rozdzielili na wiele lat, dziadek dokarmiał moją nienawiść, powtarzając mi, że tak trzeba, do tego wszystkiego ludzie nas nie widzieli, nie wierzyli w nas, mam na myśli serafiny, dla nich byliśmy tylko bujdą, a jeśli już ktoś chociaż trochę przypominał, istotę różniącą się od człowieka trafiał na stos lub stryczek, wiele się od tamtego momentu zdarzyło dzięki tobie i twojej wierzę w ludzkość - Odpowiedziałem, uśmiechając się na wspomnienie tamtych czasów, których już nigdy nie zapomnę, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz