Czyli podsumowując wszystko, co wiemy, to nie wiemy nic. No cóż, tak też w życiu bywa, i czy mi to przeszkadzało? Sam nie wiem. Spontaniczność i improwizacja jest czasem fajna, sam będąc taki trochę roztrzepany i zapominalski muszę w niektórych sytuacjach improwizować, no bo o czymś zapomniałem, albo nagle wpadam na jakiś pomysł, ale z reguły wolę planowanie. Dobrze jest coś czasem zaplanować i mieć pewność, że wszystko pójdzie po twojej myśli. A teraz nie wiemy, w jakim dniu mamy ten obiad. Kiedy przyjdą te łóżeczka. Czy Lailah będzie miała czas w ten weekend. I czy my w końcu zabieramy dzieci do niej, czy ona do nas przychodzi... pogubiłem się w tym wszystkim trochę. To za dużo informacji na raz. Ja jestem prostym człowiekiem. Znaczy się, aniołem. Ja muszę mieć wszystko po kolei przedstawione, a jak są to jakieś skomplikowane rzeczy, to najlepiej trzeba mi to powtórzyć kilka razy. I też trzeba mi dać odpowiednio dużo czasu do przyswojenia danej informacji. No i też oczywiście najlepiej nie wszystko na raz, bo ja i tak zapomnę połowę rzeczy. I Miki też ma w sumie bardzo podobną przypadłość. To niedobrze. Bo jak on nie zapamięta, to nie wiem, jak my sobie poradzimy.
- Trochę nie mam pojęcia, co my w końcu robimy – przyznałem, patrząc na niego z uwagą. Pogubiłem się. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Mikleo spojrzał na mnie z delikatnym rozbawieniem. Co go tak bawiło, nie mam pojęcia, mi tam do śmiechu nie było. Za dużo rzeczy, jak na moją słabą głowę. Jak byłem człowiekiem, też byłem jakiś taki trochę roztrzepany i mało pamiętliwy? Miki nie raz opowiadał mi o naszej przeszłości, i jak się zachowywałem, i jaki byłem, no ale jednak tak mi się trochę jeszcze to wszystko mieszało. Już pamiętałem, że stałem się pasterzem, i Miki mi trochę o tym opowiadał. I chyba kiedyś też mi opowiadał, że pokonałem smoka, który zaatakował miasto. Ale jak sobie to przypominam, to coś tak mi się wydaje, że Miki z nie chciał rozwinąć tego tematu. To kto to rozwinął? A może bredzę? Nie mam pojęcia, może za dużo myślę, powinienem myśleć mniej, to zdecydowanie lepiej się sprawdza w moim przypadku. Od myślenia mam Mikleo, on jest mądry, i wpada na mądre pomysły.
- Teraz cieszymy się spokojem. A jak coś trzeba będzie zrobić, to cię poinformuję – obiecał, na co się rozpromieniłem.
- Na pewno w niczym ci nie pomóc? – dopytałem, przyglądając się mu z uwagą. Bo sam już nie wiem, czy miałem coś zrobić, czy nie. Chyba nie... a przynajmniej nie teraz. Chyba. A może? Sam nie wiem.
- Na razie nie. Jutro wyślę do Merlina gołębia i już coś będziemy wiedzieć – wyjaśnił, przypominając mi tę jedną drobną rzecz. No tak, mówił o tym. I to jeszcze najpóźniej, czyli to było moje najświeższe wspomnienie, jakie tam w swojej łepetynie miałem. A i tak nie zapamiętałem. Jest ze mną naprawdę źle.
- Więc ci w stu procentach zaufam – odparłem, całując go w policzek. – Korzystając z wolnej chwili, przygotować ci coś? Jakąś lemoniadę, którą byś sobie ochłodził? – dopytałem, teraz oczywiście musząc już zadbać o męża, który w te upały naprawdę się musi męczyć przeokropnie. Jak ja w zimę. Chociaż, nie, ja chyba trochę tak gorzej znoszę zimno niż on ciepło, ale to nie moja wina, po prostu za mało zim przeżyłem. I tak mam wrażenie, że z każdym rokiem ta zima jakoś tak mniej straszna się wydaje. Ale i tak jej nie lubię i raczej nigdy nie polubię.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz