Patrzyłem na niego z widocznym niezadowoleniem na swojej twarzy, doskonale wiedząc, że zrobił mi na złość i że nie mam co liczyć na przyjemność z rana. Ale przyznam, to był cios poniżej pasa, za który zemszczę się i to bardzo srogo, nie może być tak, że w tak bezczelny sposób mnie rozbudza, robi nadzieję, a potem udaje, że nic złego nie robi. A gdy będę czegoś chciał, w tej chwili zapewne powie, że nie ma na to czasu, bo muszę się przygotować i zrobić śniadanie. O ja mu już dam śniadanie. Sam niech sobie je robi. Nie mam zamiaru usługiwać mu, skoro on sam jest dla mnie taki złośliwy.
Mimo tego, że wiedziałem, jak to się skończy, chciałem spróbować, delikatnie zbliżając się do jego szyi, którą delikatnie zacząłem całować.
- Haru nie, jestem już umyty i gotowy do pracy, no i ty sam musisz się jeszcze do niej przygotować. A jak dobrze wiesz, ja nie mam zamiaru spóźnić się do pracy - Odezwał się, wywołując u mnie większe niezadowolenie.
- Ale ja chce - Burknąłem, pusząc swoje policzki, przypominając troszeczkę małego niezadowolonego chłopca.
- Nie zawsze dostajemy to, co chcemy - Stwierdził, głupkowato się do mnie uśmiechając.
- Tak? Dobrze, a więc dziś śniadanie robisz sobie sam - Powiedziałem, wstając z łóżka z widocznym niezadowoleniem wymalowanym na swojej twarzy.
- Słucham? Przecież dobrze wiesz, że ja tego nie umiem - Mruknął, ruszając za mną, aby wyjść za mną z naszej wspólnej sypialni.
- Cóż, to najwyższa pora się nauczyć - Powiedziałem, wzruszając ramionami, niespecjalnie przyjmując się tym, że nie zrobię dzisiaj śniadania, przecież stać go na to, żeby zjeść na mieście, a ja wcale ochotę na śniadanie nie miałem, nie potrzebowałem go. Wystarczy mi zjeść obiad, gdy wrócę do domu a on niech sobie radzi, jeśli jest taki.
- Przestań, jestem głodny - Mówił, nie przejmując się najwidoczniej tym, że jestem zdenerwowany, a może nie zdenerwowany, ale delikatnie podirytowany tym, co zrobił mi, czując się z tym źle.
- O naprawdę? To masz spory kłopot, musisz sobie z nim poradzić sam - Odpowiedziałem, wchodząc do łazienki, gdzie zabrałem się za porządne przygotowanie się do pracy, skoro już tak okropnie mnie wybudził, to nie mam innego wyjścia jak po prostu się ogarnąć, mimo że w ogóle nie mam na to ochoty.
Przygotowanie się zajęło mi kilka może kilkanaście minut, nim wyszedłem z łazienki, nie mając już nic do zrobienia.
- Możemy już wyjść - Odezwałem się po wyjściu z łazienki gotowy do drogi.
- A co ze śniadaniem? - Dopytał, przyglądając mi się uważnie.
- Już ci mówiłem, rączki masz, radź sobie sam - Burknąłem, przypominając sobie o jedzeniu dla mojego psa, który w porównaniu do mojego panicza zasłużył sobie na jedzenie, bo był dobrym psem i nie robił mi na złość jak ta mała żmija.
Daisuke burknął coś pod nosem, zdecydowanie niezadowolone z tego, co powiedziałem, ale cóż to już nie mój problem. Ja też nie byłem zadowolony, z tego, co mi zrobił, a jednak musiałem to znosić. No trudno nie zawsze przecież dostajemy to, co chcemy prawda?
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz