Nie podobało mi się to, że musiałem już wstawać, było mi dobrze i szczerze zmieniać tego nie chcę, dlaczego on mnie budzi tak wcześnie, otwierając jedno oko, dostrzegłem, że jest bardzo wcześniej, zdecydowanie za wcześnie, abym wstawał, przecież spokojnie mogę jeszcze z pół godziny sobie pospać, po co on mnie budzi?
- Mam jeszcze pół godziny, dlaczego mnie budzisz? - Mruknąłem zaspany, ledwo będąc w stanie otworzyć oczy, aby na niego spojrzeć, które były tak ciężkie i znów chciały się zasnąć.
- Dlaczego? Przecież musisz zrobić śniadanie - Odpowiedział mi, co wprowadziło na moją twarz minę, która wypowiadała więcej niż jakiekolwiek moje słowa, a słów i myśli w tej chwili miałem tak wiele i chęci do powiedzenia ich miałem jeszcze więcej, ale powstrzymałem się, wiedząc, że jeśli powiem o dwa słowa za dużo, będę później tego żałował.
- Mój panie naprawdę? - Ziewnąłem, powoli i niechętnie, ale to naprawdę bardzo niechętnie. Podnosząc się do siadu, przecierając dłonią swoje oczy, głośno przy tym ziewając.
- Oj tam od razu panie, wstawaj, wstawaj, nie mamy czasu, musimy jeszcze zjeść śniadanie, bo ja zamiaru wyjść bez niego nie mam - Stwierdził, a ja bardzo w tej chwili chciałem powiedzieć słowa, które na pewno by mu się nie spodobały. Myślę, że gdybym mu powiedział, że sam ma sobie je zrobić i dać mi święty spokój oj na pewno nie byłby z tego powodu zadowolony. Po pierwsze przecież nie umie zrobić śniadania, choć nie mam pojęcia, co w nim jest trudnego, tyle razy przyglądał mi się, gdy go robiłem zresztą, jeśli nie Potrafię gotować same kanapki chyba już potrafi zrobić, to nie jest żaden fenomen i nie wymaga doświadczenia w gotowaniu, kanapka, szynka, ser odrobina masła i co tylko sobie chcę, a jednak dla niego to taki duży problem, a po drugie mój ton głosu na pewno nie brzmiałby tak, jakby sobie tego życzył. A to również mogłoby go zdenerwować.
Zamykając buzie, aby nie powiedzieć czegoś, czego potem będę żałować, z ciężkim westchnięciem i jeszcze większą niechęcią podniosłem się z łóżka, idąc zrobić to, co do mnie należy. Nauczyłem w końcu pysznych śniadań z rana, a więc teraz pretensje mogę mieć tylko i wyłącznie do samego siebie.
- Proszę, smacznego - Odezwałem się, stawiając mu przed nos Omlet ziemniaczany z wędzonką.
- A ty nie jesz? - Dopytał, widząc, że ja sam nic sobie nie postawiłem, a wręcz nawet nie przygotowałem.
- Nie, zjem w pracy, zrobiłem więcej, żeby dla ciebie też było - Odpowiedziałem, nie mając w ogóle ochoty na jedzenie w tej chwili, było zdecydowanie za wcześnie, a ja niewyspany. A z tego powodu markotny, a jedzenie zdecydowanie mi w tym nie pomoże, aby zmieniłby się nastrój.
- Nie wygłupiaj się - Usłyszałem, gdy kierowałem się do łazienki, aby przygotować się do wyjścia z domu, skoro już musimy wychodzić, tak wcześnie to przynajmniej się ubiorę, aby nie wyjść w samych gaciach.
- Yhym - Odpowiedziałem od niechcenia, byłem dorosły, a więc doskonale wiedziałem, kiedy jestem głodny, a kiedy głodny nie jestem i w tej chwili zdecydowanie głodny nie byłem, a więc na siłę jeść nic nie będę.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz