A on wciąż jest uparty, wciąż uważa jedno i to samo mam z nim zamieszkać czy mi się to posiada, czy nie a gdzie tu moje zdanie? Najwidoczniej nie ma ono zbyt dużego znaczenia.
Westchnąłem ciężko, nie wiedząc, czy jest sens coś mówić skoro i tak nic to nie daje, on mnie nie słucha, a ja nic nie mogę na to powadzić, chyba za bardzo się martwi, ale po prostu nie lubi mojego domu, co też może mieć miejsce, tu jest zimno, a on zimna nie lubi i oboje dobrze to wiemy.
Nie mówiąc nic, bo to i tak sensu nie miało, ciężko westchnąłem, zamykając swoje oczy, aby odpocząć, niby było dopiero południe, ale ja już miałem dość, praca i fochy mojego panicza życia mi nie ułatwiał, ale i tak go kochałem, kochałem ponad wszystko.
Zmęczony w końcu zasnąłem, nie mając siły dziś już na nic.
Jak się okazało rano, przespaliśmy pół dnia wczorajszego, a mimo to ja byłem bardzo zmęczony i nie miałem ochoty wstawać, mimo że mój panicz już od samego rana mnie upominał, zmuszając do ruszenia się z miejsca, z łóżka, który tak przyjemnie do siebie przyciągało, dlaczego on musi być taki okrutny? Przecież nic się nie stanie jak zaśpimy prawda? Lub w ogóle nie pójdziemy.
- Haru na litość rusz się, ile jeszcze chcesz spać? - Zapytał, szturchając mnie w ramię, nie dając mi spokojnie się wyspać, ależ on jest okrutny, ja go nie budzę, gdy śpi, dlaczego więc on budzi mnie?
- Dużo, długo i tyle ile będzie trzeba - Mruknąłem, nakrywając się porządnie kołdrą, zamknąłem oczy, nie chcąc wstawać, z resztą ja nigdy nie miałem ochoty wstawać rano i to chyba się już nie zmieni.
- O nie, tak się bawić nie będziemy - Burknął, już po chwili spychając mnie na ziemię, co przyznam, było bardzo bolesne i do tego bardzo okrutne, jak on w ogóle może mnie tak traktować?
- Hej, co jest z tobą? - Zapytałem, podnosząc się z twardej ziemi, kręcąc z niezadowoleniem głową, masując się po niej z oburzeniem wymalowanym na twarzy.
- Budzę cię - Odpowiedział, poprawiając swoje ładnie ułożone na ciele ubranie.
- Ale czemu tak drastycznie? - Mruknąłem, gdy tylko podniosłem się z ziemi, masując swoje cztery litery, czując potworny ból, który trochę mi doskwierał.
- Nie dało się inaczej- Stwierdził, w co mu nie uwierzyłem, mógł być bardziej delikatny, bardziej romantyczny, delikatny wszystko byłoby lepsze od tej brutalności, którą mi zagwarantował.
- Oczywiście, nie dało się - Westchnąłem cicho, całkowicie tracą ochotę na sen. Wiedząc, że teraz to już muszę wstać, zrobisz mu jedzenie, to znaczy nam śniadanie, bo przecież on sam jeść nie będzie. Mimo że ja nie zawsze mam ochotę, aby wspólnie z nią zjeść śniadanie.
- Może to nauczy cię wstawać, gdy cię o to poproszę - Stwierdził, co jeszcze bardziej mi się nie spodobało, czy ja już mówiłem, że to żmija? Chyba nawet wielokrotnie.
- Może o tym, aby się tego nauczyć - Odburknąłem, opuszczając sypialnie, ale w łazience się umyć i ubrać w świeże ubrania, dopiero wtedy mogąc przywitać się z moim paniczem szybkim pocałunkiem. - Coś konkretnego sobie pan życzy na śniadanie?
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz